2012-01-15

Lord Jim i Costa Concordia


U wybrzeży Toskanii rozbił się statek wycieczkowy Costa Concordia. Uderzyli o skałę, statek się przewrócił. Kapitan i jego pierwszy oficer uciekli ze statku, niespełna godzinę po katastrofie byli już na brzegu. Wyławianie pasażerów trwało znacznie dłużej. Czy wszyscy pasażerowie przeżyli, nie wiadomo. Kapitan Francesco Schettino i jego pierwszy oficer Ciro Ambrosio usłyszeli zarzuty prokuratora.  Ale co tam prokurator. Każde dziecko wie, że w razie niebezpieczeństwa kapitan schodzi z pokładu ostatni.

Czy Costa Concordia to Patna?                                Fot. Twitter.com
Historia jak z Conrada. Przypomina się Lord Jim. Kto czytał, pewnie widzi jak spuszczają szalupę, ratują życie, przekonani może, że nikt nie przeżyje, ze świadomością nieuchronnej katastrofy czmychają chyłkiem ze statku.  Kto czytał, widzi ich przed sądem. I wie, co będzie potem. Czy Costa Concordia to Patna? Nie wiadomo.

"Przeciętna moralna dyscyplina nie pozwala nam popełniać zbrodni - w prawnym znaczeniu tego wyrazu - pisze Joseph Conrad; ale nikt z nas nie czuje się się bezpieczny wobec jakiejś słabości nieznanej - choć może podejrzewanej, tak jak w niektórych częściach świata podejrzewamy, że każdy gąszcz kryje jadowitego węża." Jak skończy się ta historia? Czy na pokładzie Costy Concordii był jakiś Lord Jim? Wątpliwe, byśmy się kiedyś tego dowiedzieli. Może kiedyś jakiś Marlow opowie komuś tę historię, jeżeli będzie jakaś historia. Bo czy rzeczywiście jest tak,  że - jak kiedyś, dawno - każde dziecko wie, iż w razie niebezpieczeństwa kapitan schodzi z pokładu ostatni?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatni tekst na blogu. Bo szkoda gadać.

Przez parę lat, ze zmienną częstotliwością, publikowałem na tym blogu swoje uwagi i przemyślenia, traktując go jak rodzaj pamiętnika. Niby ...