2012-02-06

Bezpieczeństwo i obronność w UE: wzmocniona współpraca?

Bronisław Komorowski mówił wczoraj w Monachium o konieczności wzmocnienia współpracy Europejczykow na rzecz wspólnego bezpieczeństwa. 

Swego czasu nawet Kaczyński wzywał do wspólnej europejskiej armii. To dobrze, że przynajmniej w tej dziedzinie  można mówić o ciągłości w poglądach władzy i o jasnym, trwałym stanowisku Polski. Tylko, że mało kto mówi. Kaczyński mówił na temat UE tyle rzeczy, którym - świadomie albo nie - w następnym zdaniu zaprzeczał, że trudno było jego deklaracje brać na serio. Zwłaszcza te, które można by uznać za proeuropejskie, bo nie pasowały do jego wizerunku eurosceptyka i polityka z innej epoki, nie potrafiącego zrozumieć integracji europejskiej. Tusk nie uczynił z obronności ważnego tematu prezydencji. Z jednej strony trudno od niego wymagać, żeby wszystkie ważne tematy były priorytetami prezydencji, bo prezydencja nie jest od układania glosariusza europejskich priorytetów, wszystkiego na listę wpisać się nie da. Z drugiej jednak strony prezydencja była na pewno okazją do zaznaczenia na szerszym forum polskich poglądów na temat unijnej obronności. Nie skorzystano z niej. Dziś w Monachium Komorowski o sprawie mówił niemrawo i bez konkretów. Co to znaczy, że można by pomyśleć o wzmocnionej współpracy? Prezydent ważnego państwa UE nie możne na takim forum zachowywać się jak niepewny swego mówca zaproszony na konferencje w zastępstwie prawdziwego eksperta. Z wystąpienia Komorowskiego wynika na dodatek, że powodem wzmocnionej współpracy w zakresie obronności ma być zmniejszanie obecności USA na terytorium Europy. Sprawa nie bez znaczenia, tylko sposób myślenia jakiś mało europejski i naiwny. UE potrzebuje silniejszej współpracy obronnej, wspólnej armii i wspólnego rynku zbrojeniowego bez względu na stopień obecności wojskowej w Europie.

Są dziedziny, w których wzmocniona współpraca działa, na przykład w wymiarze sprawiedliwości. Pozwala ona na "elastyczną integrację": gdy jedno lub więcej państw członkowskich nie zgadza się na przyjcie wspólnego prawa w danej dziedzinie, grupa co najmniej dziesięciu państw może zdecydować o podjęciu w tej dziedzinie wzmocnionej współpracy. To coś więcej niż wspolpraca międzynarodowa, bo odbywa się ona z odziałem (również na etapie decyzji) wspólnych unijnych instytucji na podstawie unijnych traktatów. Pozostaje też otwarta dla pozostałych panstw członkowskich, choć tak długo jak do współpracy nie przystąpią, pozostają obserwatorami, bez prawa głosu (system przywodzi na myśl postulat Polski, by zasiadać przy stole obrad wraz z członkami strefy euro, ale bez prawa głosu, bo sama nie jest jej członkiem).  Niemożność znalezienia porozumienia w dziedzinie prawa rozwodowego (bo nie zgadzała sie Szwecja) popchnęła UE do rozpoczęcia wzmocnionej współpracy (do której wciąż, wbrew interesom swoich obywateli, nie przystąpiła Polska).  Wkrótce (mimo blokady Włochów i Hiszpanów) rozpocznie się wzmocniona współpraca w dzidzinie patentów. 

Francusko-brytyjski szczyt na temat obronności, Londyn 2010 ©CQ
Wzmocniona współpraca zostala wymyślona po to, by ci, którzy nie chcą podążać do przodu nie blokowali postępów integracji europejskiej.  W Polsce nie bez powodu zarzuca się jednak tej metodzie nadmiar elastyczności: integrujące się w rożnym tempie  państwa członkowskie wywołują widmo "Europy dwóch prędkości".  Te obawy, ale też zapewne świadomość, że nie znajdzie się dziesięciu panstw skłonnych do wzmocnionej współpracy na rzecz bezpieczeństwa, mogą tłumaczyć dlaczego główny postulat wystąpienia Komorowskiego w Monachium był sformułowany w sposób tak miałki i nijaki. Polska powinna przede wszystkim pomyśleć o zacienieniu współpracy z Francją i Wielką Brytanią bo ten duet dominuje w dziedzinie bezpieczeństwa tak jak w zakresie gospodarki i polityki pierwsze skrzypce gra duet francusko-niemiecki. 

To chyba jedyna unijna dziedzina o fundamentalnym znaczeniu, w którą Londyn się w pełni angażuje.  Co jednak Polska ma do zaoferowania by przystąpić do tej współpracy? Ta oferta powinna być jasno określona i po zwierzchniku sił zbrojnych można by się takiej definicji spodziewać. Jej określenie pomogło by też Polsce w rozpoczęciu starań o wzmocnioną współpracę, gdyby uznano, że są na nią szanse. Najważniejsze, to jednak ogłaszać odważne postulaty tak, by wiadomo było o co chodzi. W wystąpieniu Komorowskiego - nie wiadomo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatni tekst na blogu. Bo szkoda gadać.

Przez parę lat, ze zmienną częstotliwością, publikowałem na tym blogu swoje uwagi i przemyślenia, traktując go jak rodzaj pamiętnika. Niby ...