2012-03-25

Rozstanie - spotkanie

Z tytułami zawsze jest problem. Trudno spośród wielu możliwych funkcji, ktore mogą pełnić, wybrać tę najważniejszą: streszczającą, podsumowującą, pouczającą, przyciągającą uwagę (żartem, skojarzeniem, prowokacją). W przypadku irańskiego "Rozstania" chodzi o to, że mąż i żona się rozstają. Że na rozstanie skazują też swoją jedenastoletnią córkę. A może i to, że ona brutalnie rozstaje się z dzieciństwem. Logiczne. Ale dla mnie ten film jest bardziej o spotkaniu. I tak go sobie w głowie nazywam: "Spotkanie". Dzieciństwa jest w filmie niewiele, natomiast świat dorosłych, z którym zbyt szybko spotyka się dziewczynką, w całości wypełnia fabułę. Nieuchronność tego spotkania jest najsmutniejszym przekazem filmu. Bo jest to spotkanie z kłamstwem, z półprawdami, których nie sposób jednoznacznie ocenić, o prawdzie, która jest nie wiadomo gdzie i zawsze nie na czas. Spotkanie między dojrzewającą dziewczynką a dorosłością przebiega brutalnie,  i z filmu raczej nie wynika, by mogło przebiegać inaczej, bo przecież sytuacja nie jest rezultatem czyjejś złej woli. Wydaje się raczej skutkiem powszechnej niemożności poradzenia sobie z rzeczywistością będącą labiryntem kłamstw i niedopowiedzeń, niepewności i podejrzliwości. Wszyscy niby szukają prawdy: swojej i cudzej, lepszej i gorszej. Podpowiadają sobie i innym najbardziej prawdopodobne rozwiązania, sami zaczynają w nie wierzyć.  Dla wygody, dla potwierdzenia tezy. Prawda staje staje się zakładnikiem ludzkich wyborów. To najbardziej dramatyczne momenty filmu, gdy ojciec mówi do dziecka: wybierz, zdecyduj. Czy wierzy w jego niewinność, czy powie sędziemu prawdę, z kim chce zostać po rozwodzie rodziców. Z wyjątkiem ostatniego pytania, na które odpowiedzi nie ma i które bez odpowiedzi pozostaje, dziecko radzi sobie z tymi wyzwaniami świetnie, bez zarzutu, jak dorosły. Jeszce płacze, ale przywyknie.
Nie wiem czy film Agnieszki Holland "W ciemności" przegrał z "Rozstaniem" Asghara Farhadiego słusznie czy niesłusznie, bo oscarowe rozstrzygnięcia interesują mnie średnio, ale na pewno irański obraz zobaczyć warto. Choćby po to, by jeszcze raz przekonać się jak bardzo, mimo wszystkich różnic, podobne mogą być mechanizmy ludzkiego życia w Europie, Iranie i wszędzie indziej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatni tekst na blogu. Bo szkoda gadać.

Przez parę lat, ze zmienną częstotliwością, publikowałem na tym blogu swoje uwagi i przemyślenia, traktując go jak rodzaj pamiętnika. Niby ...