2012-03-27

Znowu Falklandy, jak w kinie

Na tym blogu zaczyna być coraz bardziej filmowo. Dziś jednak to wynik zbiegu okoliczności, bo aktualności kinematograficzne zbiegły się z politycznymi. Dopiero co zobaczyłem na ekranie "Żelazną Damę",  we wspaniałej interpretacji Meryl Streep.  Wojna o Falklandy, która wybuchła za panowania Margaret Thatcher, to jeden z kluczowych momentów politycznej biografii Pani Premier, wykorzystany w filmie jako ostateczny dowód jej metalowej konstrukcji. 

Po obejrzeniu w kinie "wojny" o Falklandy w 1982 roku, można niemal na bieżąco śledzić kolejną odsłonę tego konfliktu terytorialnego, który od ponad stu lat dzieli Argentynę i Zjednoczone Królestwo. Argentyna na początku marca złożyła w ONZ skargę na Brytyjczyków. A sześciu  laureatów pokojowej Nagrody Nobla wzywa Wielką Brytanię do przestrzegania rezolucji ONZ i do nawiązania dialogu w sprawie Falklandów z Argentyną. Apel podpisali: Gwatemalka Rigoberta Menchu (Nagroda w 1992), Irlandka Mairead Maguire (1976), Desmond Tutu z RPA (1984), Amerykanka Jody Williams (1997), Iranka Shirin Ebadi (2003) i Argentyńczyk Adolfo Perez Esquivel (1980).  

Nie ma wśród nich Lecha Wałęsy (nagroda w 1983, rok po wojnie falklandzkiej). Nie wiem czy odmówił, czy może się do niego nie zwrócono. Ale jego podpis zrobiłby wrażenie. Największe na tych, którzy pamiętają, że każdy ruch Żelaznej Damy wywoływał wśród Polaków aplauz. Razem z nią wygrywaliśmy wojnę o Falklandy przeciw podłej, argentyńskiej juncie (czytaj: "chuncie" - aż dziwne, że jeszcze tego wyrazu nie spolszczyliśmy na "hunta"). Były to czasy, kiedy też mieliśmy w Polsce wojskową juntę, więc nic dziwnego. Poza tym sojusz polskiego i brytyjskiego oręża wpisał się do naszej narodowej świadomości. 

Co ciekawe jednak, podczas gdy gnębiona i zdelegalizowana w stanie wojennym Solidarność (związek zawodowy było nie było) cieszyła się poparciem Polaków, gnębienie brytyjskich związków zawodowych przez Margaret Thatcher spotykało się w polskim społeczeństwem z uznaniem. Kibicowaliśmy jej walce z warcholstwem, mimo że autorzy stanu wojennego w Polsce pozbawili związkowców Solidarności wolności i prawa działania w imię walki z... warcholstwem. Paradoks? Tylko pozornie. Bo wtedy walczyliśmy z komuną, tak jak Żelazna Dama, walczyliśmy - tak jak ona - w obronie kapitalizmu. Do dziś jeszcze nie ustaliliśmy w Polsce ideowego stosunku do związków zawodowych. A kogo tym razem poprzemy, gdy odżyje spór o Falklandy? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatni tekst na blogu. Bo szkoda gadać.

Przez parę lat, ze zmienną częstotliwością, publikowałem na tym blogu swoje uwagi i przemyślenia, traktując go jak rodzaj pamiętnika. Niby ...