2012-05-06

Wybory w Grecji i we Francji a kryzys strefy euro

Recepty socjalisty François Hollande'a na walkę z kryzysem są znane od dawna:  wzmocnienie Europejskiego Banku Inwestycyjnego, podatek od transakcji finansowych, euro-obligacje, reforma funduszy strukturalnych. Wszystkie te instrumenty i działania  mają przynieść unijnej gospodarce wzrost gospodarczy. Mają też nadać strategii antykryzysowej opartej na zaciskaniu pasa kierunek prowzrostowy.  Tylko, ze wszystkie te sposoby znamy już od dawna: zaproponowała je Komisja Europejska. Dobrze, że po zmianie prezydenta Francja będzie je wspierać. Mimo obaw, że zwycięstwo socjalisty zostanie źle odebrane przez rynki, wielkiego wstrząsu nie należy się spodziewać.  Hollande jest odpowiedzialnym politykiem i dobrym ekonomistą. W dzisiejszym wystąpieniu dwa z pierwszych wymienionych priorytetów to wzrost produkcji i walka z deficytem budżetowym.



Bardzo natomiast niepokoją wyniki (wciąż nieoficjalne) wyborów parlamentarnych w Grecji. Parę lat temu mało kto zwróciłby na nie uwagę. Ale dziś wszyscy patrzą na Grecję jak na sejsmograf strefy euro. Setki miliardów wydanych na ratowanie Grecji to inwestycja, której powodzenie uzależnione jest sytuacji politycznej. Tymczasem w dzisiejszych wyborach obie partie proreformatorskie i gwarantujące realizację programu gospodarczego: socjalistyczny PASOK i konserwatywna Nowa Demokracja poniosły porażkę. Ich koalicyjny rząd, i tak wbrew naturze, ale spojony odpowiedzialnością za przyszłość kraju, utracił zdolność samodzielnego rządzenia (uzyskał 33 i 37% głosów. Pozostałe partie weszły do parlamentu na fali sprzeciwu wobec polityce socjalistyczno-konserwatywnej koalicji, wobec UE i wobec MFW. Ich pozycje bardzo się zresztą zradykalizowały. Świetny wynik uzyskała głęboko lewacka koalicja Syriza, nieźle poradzili sobie komuniści z KKE i skrajna prawica LAOS. Do parlamentu po raz pierwszy weszło też ugrupowanie Złocisty Świt (Chryssi Avghi) - na prawo od skrajnej prawicy, otwarcie faszystowska, agresywna partyjka (6-8% głosów, żeby wejsc do parlamentu wystarczy przekroczyć 3% próg wyborczy).


Kto by się spodziewał, w epoce przedkryzysowej, że wybory w peryferyjnej Grecji mogą być dla rynków większym wstrząsem niż wybory we Francji?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatni tekst na blogu. Bo szkoda gadać.

Przez parę lat, ze zmienną częstotliwością, publikowałem na tym blogu swoje uwagi i przemyślenia, traktując go jak rodzaj pamiętnika. Niby ...