2012-09-09

Pocałunek śmierci (w policzek Barroso)

Viviane Reding na  Kongresie EPL, Warszawa, kwiecień 2009
Nie mogę wyjść z dość, przyznaję, niezdrowego podziwu, jaki wywołuje we mnie przebiegłość Viviane Reding. Zapytana w wywiadzie dla Le Monde czy rzeczywiście zamierza kandydować na szefa Komisji Europejskiej w 2014 Reding odpowiedziała, że jest najszczęśliwsza na stanowisku wiceprzewodniczącej i byłaby dumna, gdyby Barroso zaproponował jej to stanowisko ponownie za dwa i pól roku. Wychwalała pod niebosa obecnego przewodniczącego Komisji. Nic, jej zdaniem, nie jest potrzebne UE tak bardzo jak stabilizacja, którą wzmocniłaby trzecia kadencja Barroso.

Gdyby Barroso rzeczywiście myślał o trzeciej kadencji, to po deklaracjach Reding  może się z tym zamierzeniem pożegnać. Wcześniej nikt o tym nie wspominał. Teraz, od tygodnia, mnożą się w mediach (zob. artykuł w EurActiv) reakcje krytyczne wobec możliwości przedłużenia mandatu obecnego szefa unijnej egzekutywy. Reding wykorzystała straszak Barroso, który - jak wiadomo - nie cieszy się poparciem mediów, żeby rozpocząć swoją kampanię.  Odżegnując się od planów przejęcia funkcji po Barroso i sugerując jego ponowny wybór, usytuowała się w pozycji jego naturalnego konkurenta, oczywistej alternatywy.  Nie tylko jego zresztą, ale w ogóle: chodziło bowiem o ustawienie się na czele peletonu w następnym wyścigu, bez względu na to, czy obecny lider w ogóle byłby zainteresowany startem (na co nic, poza deklaracjami Reding, nie wskazuje). 

Oto jak się wylansować: wepchnąć  w falstart najłatwiej identyfikowanego potencjalnego kontrkandydata. Jeśli tej metody jeszcze nie ma w podręcznikach marketingu politycznego, to trzeba ją tam koniecznie dopisać. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatni tekst na blogu. Bo szkoda gadać.

Przez parę lat, ze zmienną częstotliwością, publikowałem na tym blogu swoje uwagi i przemyślenia, traktując go jak rodzaj pamiętnika. Niby ...