2012-09-02

Viviane Reding 2014

M. Barnier i V. Reding                                                       ©UE 2012
Viviane Reding- wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej i komisarz do spraw Sprawiedliwości, Obywatelstwa i Praw Podstawowych - uchodzi za najbardziej wyrazistą postać w zespole Barroso. Podoba się dziennikarzom, bo nie ucieka od komentarzy na żaden temat, nawet jeśli wykracza on poza jej kompetencje. Wsławiła się nie tak dawno krytyką francuskiej polityki wobec Romów, wprost i w mocnych słowach atakując Sarkozy'ego. Dziś jest bardziej ugodowo nastawiona wobec ekipy François Hollande'a, ale nie traci animuszu (zob. jej wywiad dla Le Monde). Nie jest najczęściej tweetującym  komisarzem, ale jeśli coś w Twitterze zamieści, raczej nie przechodzi to niezauważone. Jej ostra krytyka Węgier, a ostatnio Rumunii, zważywszy na stan demokracji w tych krajach, nie dziwi. Tym bardziej, że jest zgodna z linią Barroso. Ale już deklaracje Reding na temat federalnej Europy, na temat unii politycznej i ogólnoeuropejskiego referendum w tej sprawie idą znacznie dalej niż ostrożna retoryka Komisji.

Jest mało prawdopodobne by taka postawa była tylko odzwierciedleniem rogatej duszy pani komisarz. Nie trudno dostrzec w niej polityczna kalkulację. Oczywiście u polityka nie musi to wcale uchodzić za wadę.  Mnożą się jednak komentarze na temat spodziewanego wyniku tej kalkulacji. Za dwa i pół roku kończy się obecna kadencja Komisji Europejskiej. Wedle  politycznego zegara, to już tuż tuż, bo przecież z rozdaniem kart nie czeka się do ostatniej chwili. Reding jest komisarzem już po raz drugi. Zdaniem niektórych komentatorów Jean-Claude Juncker, luksemburski premier i niemniej wyrazisty niż ona sama polityk, udzielił jej dwukrotnie poparcia, gdy obsadzano stanowiska komisarzy, by pozbyć się niebezpiecznego konkurenta u siebie w kraju. Mało jednak prawdopodobne, by udało mu się to po raz trzeci. I to nie tylko dlatego, że trzeci raz komisarzem się raczej nie zostaje. Jest jasne, że Reding nie marzy o dożywociu na stołku komisarza. 

W czerwcu 2014 odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego i wybory parlamentarne w Luksemburgu. Reding mogłaby zastąpić Junckera, jeżeli konserwatyści wygrają. Mówi się też jednak, że gotowa jest zrezygnować z tej opcji, gdyby mogła zastąpić na stanowisku szefa Komisji Barroso. Dość popularna jest teza, że polityczna wyrazistość i wszechobecność Reding jest obliczona na takie rozwiązanie. Spekuluje się na ten temat na przykład we Francji, starając się zrozumieć jej postawę wobec kwestii Romów. Jej wcześniejsze ataki na Sarkozy'ego przysporzyły jej zwolenników poza Francją (również w Polsce) i w samej Francji (bo wszystko działo się w atmosferze zbliżających się wyborów prezydenckich). Jej obecna, bardziej ugodowa postawa (mimo, że we Francji zmieniła się raczej retoryka, niż sedno) miałaby jej zapewnić kluczowe poparcie François Hollande'a. Juncker pewnie by się nie sprzeciwił, Niemcy - daliby się przekonać Francuzom. 

Scenariusz możliwy przy założeniu, że liderzy państw UE zgodzą się na wyrazistego szefa Komisji Europejskiej.  Od czasów Jacquesa Delorsa, unikają tego jak ognia. Czy dadzą się przekonać, że wyrazistość polityczna Viviane Reding jest jak jej fryzura: nie tylko utrwalona lakierem, któremu żaden huragan nie groźny, ale przede wszystkim dokładnie wymodelowana? Jeśli tak, to w pakietowym rozdaniu można też się spodziewać spełnienia innego proroctwa: szefem Parlamentu Europejskiego mógłby zostać w 2014 Francuz, Michel Barnier. Gdzieniegdzie słychać też glosy, że być może szefem Komisji Europejskiej powinien zostać ktoś z krajów o krótszym stażu w UE, na przykład Polak. Co wtedy stałoby się z Viviane Reding? Jean-Claude Juncker woli o tym pewnie nie myśleć. Natomiast mógłby o tym pomyśleć Radek Sikorski. Od jego prointegracyjnego, pamiętnego wystąpienia w Berlinie niektórzy przypisują mu takie ambicje. Przypomina się o nich przy okazji kolejnych przemówień lub artykułów, takich jak ten opublikowany w Frankfuter Allgemeine Zeitung.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatni tekst na blogu. Bo szkoda gadać.

Przez parę lat, ze zmienną częstotliwością, publikowałem na tym blogu swoje uwagi i przemyślenia, traktując go jak rodzaj pamiętnika. Niby ...