2012-11-06

Reforma parlamentaryzmu

Kurs praktyczny parlamentaryzmu, Albert Robida (1848-1926)
Publicysta Rzeczpospolitej i właściciel całodobowego salonu internetowego Igor Janke ma pomysł na reformę parlamentaryzmu. A nawet więcej niż na reformę: wie jak i czym parlamentaryzm zastąpić. Parlamentaryzm był kiedyś elementem politycznego kompromisu ważnego dla tak zwanej demokracji. Ale w czasie kryzysu demokracji, kiedy codziennie wszyscy starają się sobie przypomnieć po co, jak i czy to naprawdę oni wybrali posłów, absurd utrzymywania parlamentów staje się szczególnie dojmujący.

"Zapewne gdyby kierować się tylko zdrowym rozsądkiem, można by znaleźć znacznie tańszy sposób na funkcjonowanie ciała spełniającego podobne cele" - pisze o parlamencie Janke. Informacja, że zdrowy rozsądek wystarczy by dziewiętnastowieczny (a więc w sposób oczywisty anachroniczny) parlamentaryzm zastąpić czymś nowszym i tańszym wydała mi się bardzo ponętna. Jakież było moje rozczarowanie, gdy z następnych zdań dowiedziałem się, że moja rozpalona do czerwoności ciekawość  nie zostanie przez autora zaspokojona; że istota zapowiadanego przełomu w politologii i w polityce w ogóle nie zostanie wyjawiona. Dlaczego? Bo "zbyt wiele sił jest zaangażowanych w utrzymanie tej instytucji, zbyt wiele karier jest uzależnionych od funkcjonowania tej maszyny. Szkoda więc czasu na dyskusję." 

Dalsza część tekstu poświęcona jest sprawie niewątpliwie ważnej, ale mało odkrywczej. Gdyby wiedza Igora Janke na temat Unii Europejskiej wykraczała poza komunały w rodzaju "Unia kocha absurdy" (przypomina mi w tym Leszka, bohatera PRL-owskiego serialu "Daleko od szosy" oznajmiającego, że  "podobno Francuzi jedzą żaby"), to pewnie nie wieściłby głosem herolda czegoś, o czym pisano już milion razy, mniej więcej od lat osiemdziesiątych. O tym, że dwie siedziby Parlamentu Europejskiego to wyrzucanie pieniędzy słyszeli już chyba wszyscy. Niektórzy wiedzą nawet, że Parlament Europejski ma nie dwie, ale trzy siedziby, bo do Strasburga (traktatowej siedziby, gdzie odbywają się raz w miesiącu sesje plenarne) i do Brukseli (gdzie skupia się de facto 90% parlamentarnej działalności) dodać jeszcze trzeba Luksemburg (siedziba sekretarza generalnego instytucji). 


Budynki Parlamentu Europejskiego w Brukseli
Gdyby Igor Janke wiedział o czym pisze, nie apelowałby do parlamentarzystów, którzy rok w rok zgłaszają poprawkę do projektu budżetu, domagając się jednej siedziby PE zamiast trzech. O tym, gdzie jest siedziba Parlamentu, decyduje traktat. Żeby dokonać zmiany postulowanej przez europarlamentarzystów trzeba by pozbawić prawa weta Francuzów i Luksemburczyków (Niemcy zmiękli podobno w tej sprawie), ale nie w Parlamencie tylko w Radzie. Tej samej Radzie, w której największą rolę odgrywają narodowe egoizmy i ambicyjki mniejszych i większych państw narodowych. Tych samych, których uprawnień w UE (łącznie z prawem weta) bronią nasi krajowi suwereniści, tak chętnie zabierający głos na przykład na portalu Salon24 Igora Janke i w Rzeczpospolitej. Ci sami, którzy gotowi są umierać za Niceę i za "pierwiastek", a których wiedza i rozumienie UE wyraża się najlepiej w bredniach o  krzywiźnie banana i innych "unijnych absurdach". Gdyby Igor Janke wiedział o czym mówi, nie wzywałby ekologów by policzyli ile CO2 emitują do atmosfery przejazdy na trasie Bruksela-Luksemburg-Strasburg, bo to już dawno zostało policzone. Na stronach swego portalu tej informacji nie znajdzie, bo tam ekologia uznawana bywa za antypolską fanaberię unijnych biurokratów, a wiara w istnienie zmian klimatycznych jakoś się przebić nie może. Gdyby Igor Janke wiedział, broniłby Parlamentu. 

"Tańszy sposób na funkcjonowanie ciała spełniającego podobne cele" - mówi Janke. Podobne cele? A jakie cele, zdaniem autora, spełnia parlament? Parlament, sejm, bundestag, kongres reprezentantów, folgetinget, zgromadzenie narodowe, dáil éireann, zwał jak zwał. A jakież to ciało mogłoby spełniać rolę parlamentu nie będąc parlamentem? Nie dowiemy się tego, bo ta tajemna wiedza zaszkodziłaby karierom zbyt wielu ludzi - szepce nam do ucha krypto-politolog. Nie dowiemy się, bo teraz w Rzeczpospolitej czystki i reżym Hajdarowicza. Podobno dziennikarze mają teraz wiedzieć co piszą, sprawdzać u źródeł skąd im się w głowach takie strumienie wiedzy biorą. Taka mnie chęć wzięła na utajnione rewelacje na temat parlamentaryzmu, że gotów jestem Igorowi Janke dwa źródła podpowiedzieć. Pierwsze to Wikipedia. Wystarczy. Drugie to traktat o funkcjonowaniu UE. Wyższa szkoła jazdy, przyznaję, ale chyba się bez niego nie obejdzie. A niech tam, będzie dziennikarstwo śledcze. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatni tekst na blogu. Bo szkoda gadać.

Przez parę lat, ze zmienną częstotliwością, publikowałem na tym blogu swoje uwagi i przemyślenia, traktując go jak rodzaj pamiętnika. Niby ...