2013-06-12

Telewizja publiczna: kto udaje Greka

Wczoraj, 11 czerwca, grecka telewizja publiczna ERT przestała nadawać. To jasne: bez dziennikarzy i obsługi technicznej telewizja funkcjonować nie może. A tych, bez wcześniejszego wypowiedzenia, wszystkich za jednym zamachem, zwolnił z pracy rząd, żeby - jak przyznał - zaoszczędzić publiczne pieniądze. Cięcia budżetowe. Kryzys. Przecieram oczy ze zdumienia, gdy tu i ówdzie słyszę, że winna jest Unia Europejska.

Po pierwsze, skąd to oskarżenie? Z automatu: cięcia, oszczędności, wiadomo kto jest winny tej polityce: Bruksela. Co do tego zgadza się grecka (ale też na przykład francuska) lewica i nacjonalistyczna prawica eurosceptyczna o lewicowych poglądach gospodarczych (na przykład w Polsce). Antonis Samaras, prawicowy grecki premier, jest zachwycony: socjalistyczny Pasok pomaga mu jak może, choć bezwiednie, w przekonaniu ludzi, że nie miał innego wyjścia. Sprawa wydaje się jasna, bo rzeczywiście Troika, czyli Komisja Europejska, Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Europejski Bank Centralny, zaleciły Grecji między innymi redukcję zatrudnienia w sektorze publicznym. Chodzi o 2500 pracowików, masowe zwolnienia w telewizji publicznej pozwalają to zadanie wykonać niemalże za jednym zamachem.

Tylko, że Troika nigdy nie wspominała o redukcji zatrudnienia w mediach publicznych. Sam MFW mógłby to może zrobić. Ale nie Troika z Komisją Europejską w składzie. Nie tylko dlatego, że z przyczyn politycznych Komisji nie przyszłoby to nawet do głowy, ale i z tego powodu, że nie ma takiej kompetencji: specjalny protokół w Traktacie Amsterdamskim pozostawia wszelkie decyzje dotyczące struktury, organizacji, zatrudnienia w mediach publicznych w gestii państw członkowskich. Zalecenia Troiki dotyczą wyłącznie poziomu zatrudnienia w urzędach państwowych, a nie w firmach sektora publicznego prowadzących działalność gospodarczą. Taki niuans. W przypadku ERT chodzi więc o decyzję greckiego rządu. Nie pierwszą w tej dziedzinie. W 2011 roku zwolniono już ponad tysiąc osób, zlikwidowano pierwszy kanał naziemny i dwa kanały tematyczne nadające cyfrowo. I tak jak we wszystkich spółkach zależnych od państwa, płace były tam zredukowane nieomal o połowę.

Po drugie, słyszę, że chodzi o zamach na wolne media. Tak. Ale z przykrością muszę poinformować, że wolność mediów w Grecji, jeśli wierzyć różnym rankingom (i wiele mówiącej mapie w waszyngtońskim News Museum), od dawna nie miewa się najlepiej. Grecka publiczna telewizja jest do szpiku kości przeżarta nepotyzmem. Jej zarządzanie jest katastrofalne. A jej podległość rządowi nie jest w Grecji tajemnicą dla nikogo od lat. Prawda, że dotyczy to wielu telewizji publicznych na świecie. I całego greckiego sektora publicznego (który należałoby raczej nazywać państwowym). Nie zmienia to jednak faktu, że gdyby nie nagła konieczność wystąpienia w obronie ERT, nikomu nie przyszłoby do głowy, by podawać ją za wzór niezależności mediów.

Nie oznacza to naturalnie, że nie ma się przeciw czemu oburzać. W demokratycznym państwie nie likwiduje się publicznej telewizji, zwłaszcza w jeden wieczór. Europejska Unia Nadawców czyli Eurowizja ma rację protestując i wzywając grecki rząd do natychmiastowego odwołania decyzji. Podobnie jak organizacje broniące wolności prasy. Nie dlatego, że ERT była emblematem wolności słowa, ale dlatego, że ta decyzja tak nagle i radykalnie zburzyła równowagę na rynku medialnym. Wiele złego można powiedzieć o ERT, ale przecież i tam pracowali profesjonalni i uczciwi dziennikarze. Co najmniej na kilku ze 169 zamieszkałych wysp greckich, ludzie stracili dostęp do telewizji, bo docierała tam tylko ERT, realizując przynajmniej ten jeden z wymogów misji publicznej. Ograniczenie dostępu obywateli do informacji i prawa do wyboru nadawcy jest faktem.

Antonis Samaras zapewnia, że nie likwiduje telewizji publicznej jako takiej, tylko pewną formę przedsiębiorstwa, które okazało się ekonomicznie niewydolne. Wkrótce na gruzach ERT ma zacząć działać nowy nadawca publiczny. Jeśli tak, to zwolnienie wszystkich pracowników ERT należałoby uznać za formę radykalnej restrukuryzacji. Jakiś czas temu, kiedy po raz n-ty zastanowiano się w Polsce nad sposobem uzdrowienia mediów publicznych z TVP na czele, Kazimierz Kutz zaproponował mniej więcej to samo: zburzyć i zbudować od podstaw nową telewizję publiczną. Udawał Greka jescze zanim się okazało,mż to grecka metoda? Bardzo mi się wtedy ten pomysł podobał. Tyle, że do Kutza mam większe zaufanie niż do Samarsa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatni tekst na blogu. Bo szkoda gadać.

Przez parę lat, ze zmienną częstotliwością, publikowałem na tym blogu swoje uwagi i przemyślenia, traktując go jak rodzaj pamiętnika. Niby ...