2013-10-01

Cenzura obywatelska: przeciw zboczeńcom

To nie jest tak, że na napór zboczeńców wszelkiej maści nic się nie da poradzić. Da się, jeśli każdy z nas zachowa czujność. Sam się o tym wczoraj przekonałem, gdy odwiedziłem Zamek Ujazdowski. Obejrzałem wystawę "British-Polish" w zamkowym Centrum Sztuki Współczesnej. Na ścianach goła Kozyra, obnażony Althamer ze zwierzęcych jelit, o innych erekcjach i odbytach nie wspomnę. Przyznaję, poszedłem z dziećmi. Często chodzę z dziećmi. Nastoletnimi. Niech publiczne wyjawienie tego grzechu służy mi za pokutę. Chodzilibyśmy tak nieświadomie i w nieświadomości wyszlibyśmy z Centrum, gdyby nie pani pilująca jednej z sal. Nie wpuściła moich dzieci.

- Pełnoletni jesteście? Jak nie, to się nie wchodzi. Nie jakieś tam półśrodki: od 12 lat, od 16. Pełnoletność jest wymagana, dzieci to dzieci. Zdezorientowany pytam, czy to jakiś odgórny zakaz. Może Dyrekcja? Może kurator wystawy? Może ministerstwo? Nie, pani sama z siebie. Widzi, że patrzę na jej identyfikator (może jest funkcjonariuszką jakiejś brygady obyczajowej?), zdeterminowanym gestem rewolucjonisty podtyka mi go nagle pod nos: - Proszę, tak się nazywam! Zrozumiałem: gotowa jest zginąć za przekonania. Pytam głupio: jak to, czemu. - No chyba wiadomo czemu. Dzieciom zboczeń się nie pokazuje. Zboczone obrazy namalowała Katarzyna Przezwańska. Ta od kolorowych plam na bródnowskim asfalcie? Nigdy bym jej o bezeceństwa nie podejrzewał. Tymczasem na płótnie wagina! Fakt, w innych salach wiszą gorsze rzeczy. Ale tam permisywizm, a tu obywatelska postawa. Tam pilnujący udają, że zła nie widzą. Tu - obywatelska cenzura pani pilnującej. Zapisem cenzorskim obejmuje tylko wytwory sztuki patologicznej w tej jednej sali, dalej jej jurysdykcja nie sięga. Ale gdyby tylko mogła, ochroniłaby dziatki przed bezwstydem.

Wokół sporo religijnych symboli. Dwie sale dalej Robert Rumas pozatapiał w wekach hostie, figurki Matki Boskiej, ale i flagę polską, i monety, i serdelki: wszystko, czego Polakowi potrzeba, by przetrwać. Nazwał to "Bóg w mojej ojczyźnie jest honorowy". Nieco dalej - Nieznalska Dorota. Wiadomo: krzyż i genitalia. Na ekranie leci film "W imieniu Rzeczpospolitej" - nie żadna fikcja, autentyk, prawdziwe nagranie z prawdziwego procesu, w którym prawdziwy sędzia skazał artystkę za szklany, podświetlany krzyż i zdjęcie członka. Sędzia pilnujący. I pani pilnująca. Bez względu na bliskość religijnych symboli (choć to okoliczność obciążająca), stoją na straży obyczajności. Ale sędzia w imieniu Rzeczpospolitej - jakiejś innej chyba niż moja Rzeczpospolita. A pani pilnująca - dla dobra moich dzieci, w swoim własnym imieniu.

W dokumencie o Komedzie (w TVP Kultura pokazywali) Andrzej Wajda mówił, że jego "Niewinni czarodzieje" najdłużej ze wszystkich jego filmów przeleżeli na półce, bo wbrew temu co się myśli, cenzura w PRL nie dotyczyła tylko polityki, czuwała nad obyczajami i obyczajowością. Obyczajowość była polityką. I tak już widać zostało. Cenzor PRL i partyjny sekretarz, gdański sędzia Tomasz Zieliński, poseł Witold Tomczak (ten z Zachęty, od Cattelana), pani z identyfikatorem pilnująca sali w CSW - każdy z nich z mocy sprawowanego urzędu uznaje, że może i powinien obyczjności strzec. Wystawa British-Polish przedstawia znaczące dzieła polskie i brytyjskie powstałe w latach dziewięćdziesiątych, rewolucyjnych dla obu społeczeństw. Sztuka - nie po raz pierwszy ani ostatni - sięgnęła po tabu. Podtytuł wystawy to "Sztuka krańców Europy". Jeśli pójdziecie oglądać, to koniecznie z dziećmi i nie pomińcie pani pilnującej sali z płótnami Katarzyny Przezwańskiej - bo to najciekawszy egzemplarz całej wystawy. Pokazuje trwałość tabu i zakorzenienie obywatelskiej cenzury na naszym krańcu Europy. Warto, a bilet niedrogi, sprzedają w kasie bilety rodzinne.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatni tekst na blogu. Bo szkoda gadać.

Przez parę lat, ze zmienną częstotliwością, publikowałem na tym blogu swoje uwagi i przemyślenia, traktując go jak rodzaj pamiętnika. Niby ...