2013-12-18

Janukowycz: polityk krótkookresowy

Ukraina będzie jednym z tematów szczytu UE, który zaczyna się jutro, bo trudno byłoby przemilczeć wydarzenia w Kijowie. Wszystkim też wydaje się naturalne, że o włączenie tego punktu do porządku obrad wystąpił polski premier. I na tym koniec. Nie będzie przecież żadnych kluczowych decyzji. Chodzi o deklarację polityczną UE: nasza oferta jest aktualna. Nic nowego: powtarzają to premierowe, ministrowie, komisarze, prezydenci. Teraz to samo zostanie powiedziane chórem na unijnym szczycie.

Wybór, przed którym stoi Ukraina, jest oczywisty w polityce. To wybór między długą i krótką perspektywą. Jego oczywistość czyni go banalnym jedynie statystycznie, nie umniejsza jego fundamentalnego znaczenia. Janukowycz oczywiście myli się, przyjmując wschodniosłowiańskie założenie, dobrze znane też Polakom, że "jakoś to będzie". Że teraz dostanie od Rosji upust na ceny gazu (ważne przed zimą) i pożyczkę pod zastaw ukraińskich obligacji, a potem i tak coś dostanie od UE i tak się to jakoś będzie toczyć. Myli się, bo poza krótką perspektywą państwo i społeczeństwo potrzebują wizji dalekosiężnego celu. To niezbędne do rozwoju. Rozwoju "zrównoważonego" jak to się teraz mówi po polsku, czyli takiego, dla którego kluczowa jest świadmość, że nasze dzisiejsze działania będą miały zasadniczy wpływ na życie naszych dzieci, wnuków i prawnuków.

Janukowycz, który po ukraińsku mówi od niedawna i mniej naturalnie niż po rosyjsku, nie jest może najbardziej wiarygodnym obrońcą ukraińskiego interesu. Czy są nim jednak w większym stopniu ukraińscy nacjonaliści: antyzachodni, antypolscy, antyrosyjscy, napędzani szowinistycznym otępieniem? Oczywiście nie. To co się dzieje dziś w Kijowie, na Majdanie, bardzo jasno pokazuje dwie rzeczy. Po pierwsze, że najważniejsze decyzje dotyczące państw, społeczeństw i narodów zapadają dziś na poziomie ponadnarodowym. Że nie tylko anachroniczne marzenie o narodowej autarchii, ale i wczorajsze rozumowanie w kategoriach czysto międzynarodowych jest trochę niedzisiejsze. Z tego punktu widzenia wynarodowienie Janukowycza razi mniej w dzisiejszym świecie, niż w Europie narodów z XIX i XX stulecia. Po drugie, żeby do tej ponadnarodowej świadomości dorosnąć, trzeba mieć za sobą okres wolności i samostanowienia jako naród i nowoczesne państwo narodowe. Trudno jest przeskoczyć etapy i wątpliwe, żeby Ukrainie, która tak naprawdę tego rozdziału we własnej historii nigdy nie miała, szybko się to udało. Nawet w Polsce udaje się to tak sobie. Tylko człowiek wolny i świadomy swojej wolności może myśleć o przyszłości w kategoriach długoterminowych, w kategoriach decyzji, odpowiedzialności i ryzyka. Człowiek taki jak Janukowycz może myśleć tylko o najbliższej zimie i następnych wyborach. Wewnętrzna, jednostkowa potrzeba wolności jednoczy manifestantów na Euromajdanie. Ale Janukowycz, jako szef ukraińskiego państwa, maninną wrażliwość, myśli o Ukrainie jak o prowincji imperium. Ma to wpływ nie tylko na jego konkretne decyzje polityczne, ale też na postrzeganie czasu i przestrzeni, na kształtowanie tożsamości. To taka jego polityka historyczna odzwierciedlająca historyczną świadomość.

A jednak nie można powiedzieć, żeby Janukowycz mylił się na całej linii. Nie wiadomo, jak bardzo jego decyzje są przemyślane, skoro wciąż kłamie, udaje, unika, a w jakiej mierze są podyktowane geopolitycznie i cywilizacyjnie uwarunkowanym instynktem. Ale nie można odmówić mu racji w kilku przynajmniej punktach. Ma niewątpliwie rację, jeśli uważa, że manifestujący na Majdanie pod unijną flagą ludzie nie stanowią większości. Już dwie, trzy ulice od Majdanu i Chreszczatyku (główna ulica Kijowa), żadnego rewolucyjnego wrzenia się nie czuje. Wie, że w kwestiach tożsamości, myślenia o przyszłości, definiowania interesów, nauk wyciągniętych z historii, a nawet znajomości ukraińskiego jest podobny do bardzo wielu Ukraińców. Trudno też odmówić mu pragmatyzmu, jeśli myśli, że zimne kaloryfery i brak gorącej wody w kranach odbiorą mu w najbliższych wyborach więcej punktów niż niepodpisanie umowy stowarzyszeniowej z UE. Nie wiem, jak wielkim specem od geopolityki jest ten były kierowca TIR-ów, oprych okradający ludzi w przejściu podziemnym, ale jeśli jest świadom, że Ukraina leży i będzie leżeć na granicy wpływów europejskiego Zachodu i rosyjskiego Wschodu, to znaczy, że niczego jego stanowi świadomości w tym przynajmniej aspekcie zarzucić nie można. Tak rzeczywiście jest. Wszyscy, którzy uważają, że stowarzyszenie z UE otwiera Ukrainie naturalną drogę do członkostwa powinni o tym pamiętać. I wreszcie dwa słowa o krótkowzroczności politycznej Janukowycza. Czyż jest ona tak wyjątkowa w dzisiejszej polityce: w Polsce, w Wielkiej Brytanii, we Francji, w Grecji? Krótkowzroczność Janukowycza można wytłumaczyć instynktem niewolnika, pionka imperium, przywódcy państwa, które nie buduje swej państwowości w odniesieniu do długowiekowej tradycji. Trudniej ją wytłumaczyć u polityków urodzonych w demokracji i wolności. I jeszcze trudniej usprawiedliwić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatni tekst na blogu. Bo szkoda gadać.

Przez parę lat, ze zmienną częstotliwością, publikowałem na tym blogu swoje uwagi i przemyślenia, traktując go jak rodzaj pamiętnika. Niby ...