2014-12-11

Rzeczpospolita kiejkucka

Raport Senatu USA na temat tajnych więzień CIA stawia kropkę nad i - jak słusznie zauważa Józef Pinior. Polski senator nie ma jednak racji, gdy wzywa, abyśmy wzorowali się na Stanach Zjednoczonych by pokazać, że Polska jest państwem prawa. Bo w państwie prawa winni podlegają prawu bez względu na to dla jakiej instytucji pracują. A ta zasada nie obowiązuje w amerykańskiej demokracji.

© Parlament Europejski 2014
To prawda, że mechanizm demokracji zadziałał w tej sprawie, bo senacka komisja wykonała kawał solidnej roboty i nie zawahała się upublicznić swoich ustaleń. Ustalenia są dramatyczne: stopień wymyślności tortur, osobiste zaangażowanie i sadyzm katów są miarą barbażyństwa niewyobrażalnego w nowoczesnym państwie zachodniej cywilizacji; wykorzystanie poddaństwa i naiwności państw satelickich, biednych i dopiero co wyzwolonych z totalitaryzmu, pokazuje jak Stany Zjednoczone rozumieją politykę międzynarodową i co oznacza dla nich "kraj sojuszniczy"; wypchnięcie poza terytorium USA zinstytucjonalizowanej działalności przestępczej, niezgodnej z amerykąńską konstytucją, uzmysławia, jak mało uniwersalna, a jak bardzo lokalna jest amerykańska koncepcja demokracji: poza granicami państwa może nie obowiązywać, bo poza USA to znaczy nigdzie.

Polska, kraj który nie tylko zgodził się użyczyć swego terytorium, ale który za użyczenie infrastruktury i za milczenie kazał sobie zapłacić słusznie jest w raporcie nazywany "Krajem": terytorium bez właściwości i bez wartości, państwem króla Ubu. Odpowiedzialni za to powinni odpowiedzieć przed sądem i oczywiście Józef Pinior, który jak nikt inny w Polsce przyczynił się do ujawnienia i wydania moralnej oceny tym działaniom, ma rację ponownie się tego domagając. Polska prokuratura, która ociąga się ze śledztwem od 2008 roku, czekała ponoć na wyniki śledztwa Sentau USA. Teraz już czekać nie musi.

"Kraj", czyli nigdzie

Ale jeśli - jak apeluje Pinior - mielibyśmy się kierować  amerykańskim wzorcem państwa prawa, to sprawiedliwości nie stanie się zadość. Owszem, amerykański model objawia się w tym przypadku tak, że na ołtarzu demokracji Senat przedstawia uczciwe, niezależne sprawozdanie sporządzone przez swoją komisję śledczą. Bez względu na kontekst międzynarodowy (mało sprzyjający takim wynurzeniom), bez względu na naciski odpowiedzialnych za przestępstwa polityków. Mniejsza o to, że wszystko po to, i dlatego teraz, żeby zdążyć przed nieuchronnym, jak się wydaje, zwycięstwem Republikanów w następnych wyborach. Jest jasne, że pod ich rządami Ameryka, nasz ukochany kraj, okazałaby się mniej demokratyczna, mnie otwarta, mniej transparentna, bo raport pewnie zostałby jeszcze bardziej ocenzurowany lub w ogóle by się nie ukazał. Ale, rzecz najważniejsza: ani teraz ani później, bez względu kto wygra wybory, odpowiedzialni nie zostaną  postawieni w USA przed sądem.

Demokracja a państwo prawa

USA zbierają punkty za demokratyczny charakter swoich instytucji przedstawicielskich, za transparencję władzy ustawodawczej. Ale nie za państwo prawa! To, co instytucje tego państwa robiły pod pretekstem walki z terroryzmem, jest nie do pogodzenia z państwem prawa. Jeśli ktoś chce, może to usprawiedliwiać racją stanu, wyższą koniecznością, dlaczego nie. Nie może jednak namawiać pryncypialnych zwolenników państwa prawa do naśladowania Stanów Zjednoczonych. Tam nie będzie procesu karnego. Co najwyżej wewnętrzne postępowanie administracyjne. Rozumiem, że Pinior domaga się aktywności polskiego prokuratora wobec polskich winnych, ale dlaczego powołuje się przy tym na przykład amerykański - nie rozumiem.

Standardy kiejkuckie

Zastosowanie amerykańskiego wzorca oznacza powołanie komisji śledczej w sejmie lub senacie, która przygotuje sprawozdanie. Z tym radzimy sobie świetnie. Ale amerykańskiego rozmachu zabraknie: 50 milionów dolarów na śledztwo raczej nie wydamy. Następnym etapem będzie ogłoszenie raportu i... bezkarność winnych, tak jak w USA. Czy o to chodzi Piniorowi? Demokracja oparta na tym modelu, transparentna, ale na bakier z zasadą państwa prawa, dysponująca o niebo mniejszymi środkami finansowymi niż USA, byłaby ubogą kopią tamtego systemu, taką kiejkucką demokracją.

Jak już kiedyś pisałem, Polskę skazano w Strasburgu za sprzeniewierzenie się europejskim standardom. Nie amerykańskim. Nie skazano jej za to, jak poradziła sobie ze swoją demokracją, bo tego sądu Polacy muszą dokonać nad sobą sami. I - wbrew temu co słyszę - nie powinni tym razem brać przykładu ze Stanów Zjednoczonych.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatni tekst na blogu. Bo szkoda gadać.

Przez parę lat, ze zmienną częstotliwością, publikowałem na tym blogu swoje uwagi i przemyślenia, traktując go jak rodzaj pamiętnika. Niby ...