2015-12-17

Na czym nie polega zamach stanu

Martin Schulz, przewodniczący Parlamentu Europejskiego, powiedział w wywiadzie dla niemieckiego radia, że to, co się dzieje w Polsce, ma znamiona zamachu stanu. Dzisiaj wytłumaczy Beacie Szydło dlaczego tak sądzi. A ona będzie starała się go przekonać, że się myli i uzyskać przeprosiny. Marne szanse na porozumienie. I nawet nie o brak dobrej woli chodzi, ale o przynależność do różnych światów: Szydło jest z formacji odrzucającej europejskie wartości, Schulz ustawia się w pozycji tego, który ich broni.

Schulz nie należy do najbardziej finezyjnych polityków. To prawda, że słowa szefa unijnego parlamentu mają niepomiernie mniejsze znaczenie niż deklaracje przewodniczących Rady Europejskiej albo Komisji. Ale jakieś jednak mają. Schulz czasem nie rozumie, że nie jest niezależnym ekspertem z jakiegoś think tanku, i nie może sobie po prostu chlapnąć publicznie takiej czy innej opinii nie zastanawiając się nad skutkami. A chyba się nie zastanowił.

Najwyraźniej albo nie słucha doradców, albo nie ma w swoim zespole nikogo, kto by wytłumaczył, że w tym przypadku, z różnych powodów, jego wypowiedź będzie wodą na młyn tych, których krytykuje. Schulz jest socjalistą, ale wśród polskich socjalistów nie ma widocznie takiego, który by sobie zadał trud, na który zdobyli się Petru - rozmawiając z liderem liberałów w Parlamencie, i Schetyna - tłumacząc sytuację szefowi parlamentarnych konserwatystów.

Czy dobrze tłumaczyli, to inna sprawa (tu więcej ma ten temat). Czy Schulz ma rację - to też inna kwestia, choć akurat w tej sprawie trudno mi się z jego słowami nie zgodzić. Chodzi jednak o skutki. PiS podchwycił okazję i ochoczo wytoczył przeciw Schulzowi wszystkie armaty dyplomatyczne, bo w trwającej debacie pozostały mu już tylko dwa argumenty: "Niemcy nas biją" (w odniesieniu do złej zagranicy) i "zdrada narodowa" (w odniesieniu do tych, którzy albo nie wyznają zasady, że brudy się w domu pierze, albo też uważają, że UE to bardziej dom, niż zagranica)

Po ksenofobicznej i antyeuropejskiej partii, nie tyle rządzącej ile zawłaszczającej Polskę, można się tego było spodziewać. Podobnie jak nie może dziwić próba PiS przebudzenia w Polakach pokaźnych przecież mentalnych zasobów szowinizmu i przekonania, że jesteśmy wieczną ofiarą nieprzychylnego nam świata. Rząd PiS zagroził notą dyplomatyczną, ale pewnie pojął, że na ręce Schulza nie bardzo by ją mógł złożyć. Polski ambasador przy UE odbył więc rozmowę z szefem gabinetu Schulza, potem z samym Schulzem. Schulz jednak twardo twierdzi, że jedynie wyraża niepokój wobec zarysowujących się tendencji, nie stwierdza faktu. I przeprosin nie składa.



Dziś, na marginesie unijnego szczytu, Martin Schulz i Beata Szydło mają się spotkać i porozmawiać. Prorządowe media i funkcjonariusze Partii oczekują, że Schulz się ukorzy i przeprosi za "skandaliczne słowa". Bardziej jednak prawdopodobne, że Beata Szydło wytłumaczy Martinowi Schulzowi, że to, co jej partia robi w Polsce, to nie zamach stanu. Ciekaw jestem jak.

Jak już Pani Premier Beata Szydło przećwiczy z Schulzem dowodzenie, że łamanie konstytucji celem przejęcia kontroli nad państwem to nie zamach stanu, to też chętnie posłucham. Już w styczniu będzie miała okazję zrobić to na forum Parlamentu w Strasburgu podczas debaty na temat stanu praworządności w Polsce. Oczywiście jeśli się tylko odważy również w tym przypadku skopiować taktykę Viktora Orbàna, który w Parlamencie występował już kilka razy, by bronić polityki swego rządu. Fakt, że bezskutecznie. Bo autorytaryzm to autorytaryzm. A demokracja "nieliberalna", którą stara się zaprowadzić, to nie demokracja.



Aktualizacja Spotkanie się odbyło. Schulz nie przeprosił, bo tematu jego "skandalicznej wypowiedzi" Szydło w ogóle  nie poruszyła. Nie rozmawiano też o debacie na temat Polski w Parlamencie. Dlaczego? Bo, jak oświadczył minister Konrad Szymański, "rozmowa dotyczyła spraw instytucjonalnych".  Co ustalono? Schulz zadeklarował wole współpracy. Niestety, będę musiał jeszcze poczekać na objaśnienie przez Panią Premier, czemuż  nie jest zamachem stanu to, co PiS wyprawia w Polsce.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatni tekst na blogu. Bo szkoda gadać.

Przez parę lat, ze zmienną częstotliwością, publikowałem na tym blogu swoje uwagi i przemyślenia, traktując go jak rodzaj pamiętnika. Niby ...