2016-03-22

Obiektywni sojusznicy barbarzyństwa

Jak zwykle, gdy poleje się krew i dochodzi do ludzkiego dramatu, uaktywniają się interpretatorzy świata, domorośli epistemolodzy, co formułują odpowiedzi na pytanie o prawdę w języku etniczno-religijnego dogmatu. Dzisiejsze zamachy terrorystyczne w Brukseli, tak jak wcześniej zamachy w Paryżu czy w Nowym Jorku przebudziły apologetów plemiennego kulturalizmu, którzy w terroryzmie widzą wojnę islamu i chrześcijaństwa. Wieszczą upadek niemoralnej kultury naiwnego Zachodu, wzywają do powrotu do chrześcijańskich korzeni i nawołują do starcia z innowierczym wrogiem.

Odpowiedzialnością za zamachy obarczają "europejskie elity", zbyt brukselskie, zbyt liberalne. Przestrzegają przed "multikulti", bo tylko monokulti jest dobre, tylko ono się sprawdza. Europa za bardzo odeszła, ich zdaniem, od modelu świata stworzonego przez traktat westfalski z 1648 roku. Za mocno dała się zwieść bergsonowsko-popperowskiemu mitowi społeczeństwa otwartego.

Wyśmiewają tych, co mają wrażenie, że wojny krzyżowe należą do przeszłości. A skądże: przeszłość i teraźniejszość to jedno. Kompromis to bezkształtność, otwartość na innych to letarg, relatywizm to zdrada wartości - pięknych bo prostych, słusznych bo odwiecznych, to dyktatura wymierzona w inkarnację wolności za jaką uważają monokulturowy dogmatyzm. Brak poparcia dla głosicieli idei wiecznej wojny kultur i religii, brak zrozumienia dla ich przestróg to stygmatyzacja intelektu i ideologiczne zaślepienie.

Bomby wybuchły dziś na lotnisku w Brukseli, mieście goszczącym unijne instytucje, i na stacji metra, o parę kroków od Komisji Europejskiej, Rady i Parlamentu. Czy były w te instytucje wymierzone? Nie wiem. Na pewno były wymierzone w wartości współczesnej Europy, tej części Europy, która nazwała się Unią Europejską, i która proces budowania wspólnoty w oparciu o te wartości nazwała integracją europejską.


Zanim skończyła się ewakuacja rannych i zabitych, ta sama co zwykle grupka zasiadła do klawiatur, żeby sformułować oskarżenia wobec tych, którzy te właśnie wartości uznają za swoje. Ciekawe, że robią to w imię Europy, tyle, że jedynej słusznej, chrześcijańskiej. Tej, co z natury rzeczy w hoobesowskim świecie jest i pozostanie prawomocnym wrogiem i konkurentem nieprawomocnego islamu.

Demokracja liberalna, prawa człowieka, państwo prawa, multilateralizm w stosunkach międzynarodowych, pewien styl życia, zwany "zachodnim" albo "europejskim" - dla zwolenników antyhumanizmu są objawem zdrady albo słabości. Sekularyzm to śmiertelna choroba. Islam jest wrogiem. I wrogiem jest też ta obca im Europa. Do tego stopnia, że jednym tchem są w stanie wymienić i zrównać w makabrycznym porównaniu ofiary terrorystycznych zamachów i ... "ofiary" aborcji i eutanazji.


Piewca "twitterowej demokracji", pani z ugrupowania Kukiz15, katolicki integrysta, propagator i praktyk rozmnażania zgodnego z nauką społeczną Kościoła - wszyscy spotkali się w sieci, żeby wystąpić w obronie swojskości i choinek bożonarodzeniowych, wezwać do antyislamskiej krucjaty i do chrześcijańskiej samoobrony, wyrazić swoją głęboką eurofobię i niechęć do wszystkiego, co kojarzy im się z brzydkim konceptem nowoczesności. Tweety niektórych zamieściłem obok. Są krytyką tego samego świata, w który uderzyli dziś terroryści. To zapis myśli i poglądów obiektywnych sojuszników barbarzyństwa.


Na podobny temat:





2016-03-14

Szczyt NATO tylko w Warszawie (bo już wydrukowano program) - Aktualizacja

Witold Waszczykowski oczywiście ma rację: wszelkie dywagacje na temat przeniesienia szczytu NATO z Warszawy na przykład do Rygi są nieuzasadnione, skoro dokumenty już wydrukowano i gotowe są harmonogramy. 

Byłoby to niedopuszczalne marnotrawstwo papieru i oczywiście strona Polska nigdy się na to nie zgodzi. A zwłaszcza pod presją nieuzasadnionej krytyki płynącej pod adresem suwerennego rządu RP z kraju młodszego niż Polska - jak słusznie zauważył w Toruniu Antoni Macierewicz. Ponieważ szczyt w Warszawie jest pewny, najwyższy czas ogłosić jego program. Oto on.

Wstępny program Posiedzenia Rady Pólnocnoatlantyckiej w Warszawie (Polska), 8-9 lipca 2016

Piątek 8 lipca 2016
08:00 - 9:15 Rejestracja gości, kawa, herbata, opłatek
09:30 - 10:30 Msza inauguracyjna

10:45 - 11:00 Apel poległych w Smoleńsku (czyta min. K. Szczerski). 
11:00 - 11:02 Minuta ciszy ku czci zamordowanych w Smoleńsku Prezydenta L. Kaczyńskiego z małżonką.

11:02 - 11:15 Powitanie uczestników, otwarcie obrad - Antoni Macierewicz

11:15 - 12:30 Wystąpienie inauguracyjne - Jarosław Kaczyński

12:30 - 13:00 Debata na temat tez wystąpienia inauguracyjnego i projektu porządku obrad

13:00 - 14:30 Obiad (Uwaga: dzień postny). Do posiłku przygrywa orkiestra reprezentacyjna WP. Repertuar: pieśni patriotyczne.

14:45 - 16:00 Kapelania i duszpasterstwo garnizonowe wobec zagrożeń współczesności - debata plenarna

16:00 - 18:00 Działania Sojuszu w reakcji na terorystyczną działalność Rosji i zamach smoleński (posiedzenie strategiczne in camera)

18:00 - 18:30 Konkluzje posiedzenia strategicznego: konferencja prasowa Antoniego Macierewicza

19:00 - 20:00 I Nieszpory


Sobota 9 lipca 2016
10:00 - 11:00 Chrześcijańskie podstawy flanki wschodniej NATO: tradycja Przedmurza, idea Międzymorza09:00 - 10:00 Msza poranna

11:00 - 12:30 Artykuł 5 Traktatu Północnoatlantyckiego a tradycja żołnierzy wyklętych

12:30 - 13:00 Uchwała Sojuszu w sprawie bratnich Światowych Dni Młodzieży w Krakowie 27-31 lipca 2016

13:00 -14:30 Obiad

15:00 - 21:00 Sesja wyjazdowa w Częstochowie (uwaga: możliwy tylko przelot helikopterami, opancerzone BMW będą miały jeszcze zimowe opony)

17:00 - 18:00 Powitanie delegatów w Sali Rycerskiej Klasztoru Jasnogórskiego przez przeora o. Mariana Waligórę

18:00 - 19:00 Zwiedzanie Arsenału jasnogórskiego w towarzystwie księdza dyrektora Tadeusza Rydzyka, dyskusja nad możliwością wykorzystania Arsenału do składowania zapasu uzbrojenia amerykańskiego kontyngentu w ramach NATO

19:00 - 20:00 II Nieszpory, koniec szczytu NATO.

NB 2. Aktualizacja: kursywą w kolorze adwentowym dodano nowe punkty programu.
NB 1. Program Szczytu został skonstruowany w taki sposób, żeby brak uczestników z nieprzychylnych Polsce państw sojuszniczych nie uniemożliwił jego realizacji.


UWAGA: Dzięki inwencji tymczasowo rządzącego Polską ugrupowania maleje w narodzie zdolność odróżnienia rzeczywistości od nadrzeczywistości (można używac hashtagu #surrealizm). Z tego powodu zmuszony jestem dodać zastrzeżenie: to nie jest oficjalny program szczytu NATO w Warszawie.



2016-03-10

Po co Prezesowi media publiczne

Wiele mądrych i uczonych, politologicznych i socjologicznych odpowiedzi sformułowano już by na tytułowe pytanie odpowiedzieć. Najprostsza odpowiedź brzmi oczywiście tak: autorytarna władza potrzebuje propagandowej tuby, zamienia więc media publiczne w rządowe, nazywa je "narodowymi", bo ma nacjonalistyczny światopogląd.

PiS przejmuje media publiczne (i wszystko inne) jak piraci, którzy przejmują statek: gdy tylko znajdą się na zdobytym pokładzie, wywieszają swoją flagę (jak ona wygląda, każdy wie). Ach, gdyby tak jeszcze mogli powywieszać poprzednią załogę, na rejach, obraz byłby pełniejszy, sen dośniony do końca. Poczekajmy jednak cierpliwie.

Znalazłem jeszcze jedną, inspirującą odpowiedź. Wyczytałem ją w książce zmarłego przed paroma dniami Umberto Eco zatytułowanej "Temat na pierwszą stronę". Jeden z bohaterów, niejaki Braggadocio, jest przekonany, że wykrył spisek i że wbrew temu, co wszyscy mówią, Mussolini nigdy nie został zabity. Zwierza się koledze z redakcji fikcyjnej gazety i tak tłumaczy potrzebę wyjawienia tajemnicy: "Muszę przecież opowiedzieć komuś o tym, co we mnie kipi, bo inaczej oszaleję. Kiedy jeden jedyny pojąłeś prawdę, możesz dostać zawrotu głowy. Tu nie ma nigdy nikogo oprócz przypadkowych turystów z zagranicy, którzy niczego nie rozumieją."

Czyż nie jest to piękny opis stanu ducha i umysłu Prezesa Kaczyńskiego? Tłumaczący zresztą nie tylko przejęcie mediów publicznych, których jesteśmy potencjalnie zbiorowym odbiorcą, ale i wielu innych przedsięwzięć komunikacyjnych? Zwracam też uwagę na dostrzeżoną przez Braggadicio niezdolność obcokrajowców do zrozumienia historii i teraźniejszości jego narodu. Nie tak dawno przecież premier Beata Szydło pojechała aż do Strasburga, żeby powiedzieć zagranicy, jak bardzo, ale to bardzo nie jest ona w stanie zrozumieć tego, co się właśnie w Polsce wyprawia (tu więcej na ten temat).

W tej samej książce jest też taki dialog: "Chce pan powiedzieć, że każdy nasz artykuł musi się podobać Prezesowi? - spytał wyspecjalizowany w zadawaniu głupich pytań Cambria. - Oczywiście - odpowiedział Simei - jest naszym najważniejszym akcjonariuszem." Wypisz wymaluj, polskie media publiczne.

Umberto Eco, Temat na pierwszą stronę, Wydawnictwo Noir sur Blanc, Warszawa, 2015. Tłumaczenie: Krzysztof Żaboklicki


NB. Sytuacja w polskich mediach publicznych była 8 marca przedmiotem dyskusji na posiedzeniu komisji do spraw politycznych i demokracji Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. Niepokoiłem się niedawno, że głównym źródłem wiedzy członków komisji będzie relacja pisowskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich (Kto opowie Radzie Europy o polskich mediach publicznych), okazało się, że niesłusznie: poza obecnym na spotkaniu, w imieniu Gazety Wyborczej, Jarosławem Kurskim (tu wystąpienie) i Magdą Szulekąm przedstawicielką Fundacji Helsińskiej, podczas posiedzenia rozdawano też list Mateusza Kijowskiego w imieniu KOD i list Towarzystwa Dziennikarskiego.

Na podobny temat:

2016-03-03

Waszczykowski pisze prozą

Witold Waszczykowski domaga się od przewodniczącego Komisji Weneckiej "potępienia" przecieku i publikacji w Gazecie Wyborczej opinii na temat działań rządu PiS wobec trybunału Konstytucyjnego. Skarży się, że opozycja wykorzystuje ją politycznie. Okazuje się, że minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski, który nie wiedział, że pracuje w dyplomacji, nie wie też że zajmuje się polityką, skoro dziwi go, że opozycja atakuje jego rząd w celach "wyłącznie politycznych". Jest jak molierowski pan Jourdain, który nie wiedział, że mówi prozą.

Jest jeszcze jedna rzecz, o której minister Waszczykowski może nie wiedzieć. Otóż jego reakcja wobec publikacji opinii w gazecie z pewnością zostanie odnotowana przez media, polityków (przynajmniej tych świadomych zawodu, który wykonują) i ekspertów z Komisji Weneckiej jako przydatny wkład do kolejnej opinii, którą doradczy organ Rady Europy wkrótce przygotuje. Będzie ona poświęcona niezależności prasy i sytuacji mediów publicznych w Polsce. Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy będzie na ten tamat debatować już 8 marca (tu więcej na ten temat). Bo reakcja Waszczykowskiego świetnie ilustruje jego wyobrażenie roli mediów w demokratycznym państwie i niewątpliwie odzwierciedla poglądy jego formacji politycznej w tej dziedzinie. A to może się okazać niepokojące w opinii Komisji Weneckiej.

Pan Jourdain, bohater "Mieszczanina szlachcicem" Moliera
Histeryczny ton, w którym Waszczykowski napisał do Komisji Weneckiej można tłumaczyć depresją, w jaką popadł bo zganieniu przez swego guru, Jarosława Kaczyńskiego. Szef PiS skrytykował Waszczykowskiego za zwrócenie się do Komisji Weneckiej... zbyt wcześnie o opinię dotyczącą ustaw o Trybynale Konstytucyjnym. A przecież Waszczykowski chciał dobrze (Zob. "Po co Waszczykowskiemu opinia Komisji Weneckiej"). Ale to nie tylko kwestia relacji Waszczykowski-Kaczyński (to ten etap kompleksu Edypa, w którym poczucie winy doprowadza do objawów nerwicowych). To również dowód dyletanctwa, braku obycia (nie tylko dyplomatycznego), braku doświadczenia w sprawach miedzynarodowych w ogóle i europejskich w szczególności.

Waszczykowski pewnie nie wie, że opinie Komisji Weneckiej niemal zawsze poprzedza przeciek informacji do mediów. I że zawsze następuje on mniej więcej na tydzień przed oficjalną publikacją, bo wtedy projekt trafia do co najmniej 200 adresatów. Waszczykowski pewnie nie wie, że codziennie prasa publikuje przecieki i że ich zdobywanie to jedno z zajęć dziennikarzy zajmujących się polityką. Pewnie też nigdy nie zaobserwował jak na kolejne przecieki reagują służby prasowe Komisji Europejskiej, Parlamentu Europejskiego, Białego Domu, francuskiego Matignon czy brytyjskiego 10, Downing Street: "Nie komentujemy przecieków". I że właściwie nieznane są przypadki, gdy szanujący się minister czy premier w demokratycznym kraju domaga się pisemnie "potępienia" i "natychmiastowych kroków" wobec winnych przecieku i wobec dziennikarzy czy mediów, które ten czy inny dokument upubliczniły.

Wyciek opinii Komisji Weneckiej, z całym szacunkiem, to jednak nie WikiLeaks. Wolne media w wolnym kraju mają prawo publikować przecieki, a debata na ich temat ma prawo być polityczna. Tego jednak Waszczykowski może nie tyle nawet nie wiedzieć, ile nie rozumieć. Kultura wolnych, niezależnych mediów, tak jak kultura niezależnego sądownictwa konstytucyjnego albo integracji europejskiej to nie jest jego kultura polityczna. To inny świat.



Ostatni tekst na blogu. Bo szkoda gadać.

Przez parę lat, ze zmienną częstotliwością, publikowałem na tym blogu swoje uwagi i przemyślenia, traktując go jak rodzaj pamiętnika. Niby ...