2016-03-03

Waszczykowski pisze prozą

Witold Waszczykowski domaga się od przewodniczącego Komisji Weneckiej "potępienia" przecieku i publikacji w Gazecie Wyborczej opinii na temat działań rządu PiS wobec trybunału Konstytucyjnego. Skarży się, że opozycja wykorzystuje ją politycznie. Okazuje się, że minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski, który nie wiedział, że pracuje w dyplomacji, nie wie też że zajmuje się polityką, skoro dziwi go, że opozycja atakuje jego rząd w celach "wyłącznie politycznych". Jest jak molierowski pan Jourdain, który nie wiedział, że mówi prozą.

Jest jeszcze jedna rzecz, o której minister Waszczykowski może nie wiedzieć. Otóż jego reakcja wobec publikacji opinii w gazecie z pewnością zostanie odnotowana przez media, polityków (przynajmniej tych świadomych zawodu, który wykonują) i ekspertów z Komisji Weneckiej jako przydatny wkład do kolejnej opinii, którą doradczy organ Rady Europy wkrótce przygotuje. Będzie ona poświęcona niezależności prasy i sytuacji mediów publicznych w Polsce. Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy będzie na ten tamat debatować już 8 marca (tu więcej na ten temat). Bo reakcja Waszczykowskiego świetnie ilustruje jego wyobrażenie roli mediów w demokratycznym państwie i niewątpliwie odzwierciedla poglądy jego formacji politycznej w tej dziedzinie. A to może się okazać niepokojące w opinii Komisji Weneckiej.

Pan Jourdain, bohater "Mieszczanina szlachcicem" Moliera
Histeryczny ton, w którym Waszczykowski napisał do Komisji Weneckiej można tłumaczyć depresją, w jaką popadł bo zganieniu przez swego guru, Jarosława Kaczyńskiego. Szef PiS skrytykował Waszczykowskiego za zwrócenie się do Komisji Weneckiej... zbyt wcześnie o opinię dotyczącą ustaw o Trybynale Konstytucyjnym. A przecież Waszczykowski chciał dobrze (Zob. "Po co Waszczykowskiemu opinia Komisji Weneckiej"). Ale to nie tylko kwestia relacji Waszczykowski-Kaczyński (to ten etap kompleksu Edypa, w którym poczucie winy doprowadza do objawów nerwicowych). To również dowód dyletanctwa, braku obycia (nie tylko dyplomatycznego), braku doświadczenia w sprawach miedzynarodowych w ogóle i europejskich w szczególności.

Waszczykowski pewnie nie wie, że opinie Komisji Weneckiej niemal zawsze poprzedza przeciek informacji do mediów. I że zawsze następuje on mniej więcej na tydzień przed oficjalną publikacją, bo wtedy projekt trafia do co najmniej 200 adresatów. Waszczykowski pewnie nie wie, że codziennie prasa publikuje przecieki i że ich zdobywanie to jedno z zajęć dziennikarzy zajmujących się polityką. Pewnie też nigdy nie zaobserwował jak na kolejne przecieki reagują służby prasowe Komisji Europejskiej, Parlamentu Europejskiego, Białego Domu, francuskiego Matignon czy brytyjskiego 10, Downing Street: "Nie komentujemy przecieków". I że właściwie nieznane są przypadki, gdy szanujący się minister czy premier w demokratycznym kraju domaga się pisemnie "potępienia" i "natychmiastowych kroków" wobec winnych przecieku i wobec dziennikarzy czy mediów, które ten czy inny dokument upubliczniły.

Wyciek opinii Komisji Weneckiej, z całym szacunkiem, to jednak nie WikiLeaks. Wolne media w wolnym kraju mają prawo publikować przecieki, a debata na ich temat ma prawo być polityczna. Tego jednak Waszczykowski może nie tyle nawet nie wiedzieć, ile nie rozumieć. Kultura wolnych, niezależnych mediów, tak jak kultura niezależnego sądownictwa konstytucyjnego albo integracji europejskiej to nie jest jego kultura polityczna. To inny świat.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatni tekst na blogu. Bo szkoda gadać.

Przez parę lat, ze zmienną częstotliwością, publikowałem na tym blogu swoje uwagi i przemyślenia, traktując go jak rodzaj pamiętnika. Niby ...