2017-01-13

Bezsilność i arogancja

Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro złożył w Trybunale Konstytucyjnym wniosek o stwierdzenie niekonstytucyjności wyboru w 2010 roku trzech sędziów Trybunału. Ta inicjatywa na  pierwszy rzut oka zaskakuje. Po co im to? Przecież PiS osiągnęło, co chciało: nie tylko spacyfikowało Trybunał jako instytucję, zastępując go kontrolowaną przez siebie atrapą, ale de facto pozbawiło państwo wszelkich mechanizmów kontroli konstytucyjności prawa. To zasadnicza zmiana ustrojowa wprowadzona bez demokratycznego mandatu. Jak więc rozumieć działania Ziobry? 

Źródło: Wikimedia Commons/KPRM
Podobno, z politycznego punktu widzenia, chodzi o zamiar ostatecznego rozprawienia się z Trybunałem. Wątpię, by o to chodziło, bo choćby z prawnego punktu widzenia to ruch bez znaczenia. Nie  po raz pierwszy analiza psychologiczna działań tego czy innego lidera PiS wydaje się bardziej zasadna, niż analiza politologiczna. 

W tym przypadku działanie Ziobry wygląda na objaw niedodpartej potrzeby ostentacji. Złożenie wniosku przede wszystkim ukazuje rozpasaną arogancję i poczucie całkowitej bezkarności PiS. Zwycięstwo PiS (chciałbym mieć nadzieję, że pyrrusowe) w sprawie nielegalnie przyjętego budżetu poczucie to jeszcze bardziej wzmocniło. A skolonializowany Trybunał, z niedawnego szańca obropny demokracji, staje się na naszych oczach atrybutem szyderstwa z praworządności i instrumentem presji na przeciwników. Jest jak zdobyczna armata: służy temu, kto zapala lont.

Można z sarkazmem oskarżyć opozycję, że sama prowokuje PiS, bo swoją naiwnością, małostkowością, kunktatorstwem, bezideowością i wynikającą stąd nieskutecznością napędza pisowską arogancję. Ale potępianie w czambuł opozycjnych polityków byłoby niesprawiedliwe. I nie tylko dlatego, że przez prawie miesiąc protejstowali w słusznej sprawie. Najważniejsze jest, że ich bezsilność wynika nie tylko z popełnianych błędów, ona ma w zasadniczej mierze charakter systemowy. Jakie mają środki do dyspozycji?  Po raz kolejny w historii widać jak na dłoni, że w pojedynku autorytaryzmu z demokracją i bezprawia z praworządnością, autorytaryzm i bezprawie są silniejsze. W takich sytuacjach jak obecna niezwykle trudno poradzić sobie z dylematem wiarygodności i skuteczności: czy wolno nam, obrońcom demokracji i praworządności, sięgnąć po instrumenty bezprawia i autorytaryzmu skoro widzimy, że prawo przegrywa z bezprawiem. Jak pozostać wiarygodnym odpowiadając na to pytanie twierdząco? I skąd wziąć takie instrumenty, gdbyśmy się jednak zdecydowali postawić skuteczność ponad pryncypiami? 

Jest coś, co mogłoby przeważyć szalę zwycięstwa na stronę demokratycznej opozycji: masowe poparcie społeczne. Owszem, przed sejmem manifestował KOD, gdy posłowie PO zastanawiali się, czy jest sens dalszej okupacji sali plenarnej. Ale ilu było tych manifestantów? Sam KOD, na dodatek rozdarty niepotrzebnymi wewnętrznymi tarciami, nie wystarczy. Cywilizacyjny podział polskiego społeczeństwa na dwie części został wzmocniony i skrupulatnie wykorzystany przez PiS. Opozycja, choćby najlepsza, potrzebuje silnego społecznego zaplecza, żeby pokazć swoją skuteczność. Tego zaplecza dzisiaj nie ma. Powiedzmy sobie szczerze: za europejską demokracją i praworządnością świadomie opowiada się w Polsce mniejszość. 




2017-01-12

Kosiniak-Kamysz wraca do ZSL

Władysław Kosiniak-Kamysz wezwał "totalną opozycję" do zajęcia się ważnymi sprawami: smogiem, ptasią grypą i edukacją, zamiast koncentrować się na jakims budżecie, skoro opinia publiczna kwestii budżetu nie rozumie.  Przywódca PSL wraca tym samym do zupełnie niedawnej tradycji ruchu ludowego, tej z czasów PRL, gdy jego partia nazywała się ZSL i była "stronnictwem". 

Źródło: Wikimedia Commons (Adrian Grycuk)
Taką postawę można krytykować, ale jego analiza może okazać się zasadna. Skoro opinia publiczna, jego zdaniem, nie wie, na czym polega problem z nielegalnym uchwaleniem budżetu, to zapewne nie zauważy też, gdy jego ugrupowanie zamieni status partii opozycyjnej na status peerelowskiego stronnictwa. W PRL była atrapa opozycji. Stanowiły ją dwa stronnictwa, PSL i SD, przy czym przez stronnictwo należy rozumieć ugrupowanie skupiające stronników partii pełniącej w państwie rolę kierowniczą (wtedy PZPR dziś PiS), którzy do niej nie należą.

Jeżeli Ryszard Petru nie dozna nagłego intelektualnego i poznawczego olśnienia i nie przestanie marzyć o zaczarowaniu Jarosława Kaczyńskiego swoim osobistym urokiem,  jego Nowoczesna uzyska szansę na status drugiego stronnictwa. Platforma Obywatelska, która blokuje salę plenarną z braku pomysłu na inne działanie, długo nie wytrwa: albo ustąpi albo przyjdzie policja i rozpędzi. Zaraz po tym, jak spałowani zostaną manifestanci KOD.

Głosowanie w sprawie budżetu to przełom w konsolidacji fundamentalnej zmiany ustrojowej, którą wprowadza w Polsce Jarosław Kaczyński. "Uporządkowanie" władzy sądowniczej trwa. Trybunał Konstytucyjny stał się atrapą parę tygodni temu. Sejm staje się nią na naszych oczach.  Opozycja albo sama się pacyfikuje albo przyznaje, że nie ma środków działania. Co jeszcze zostało? Następny, końcowy etap, będzie polegał na utrwaleniu rewolucyjnych zmian. Demokracja pisowska jest atrapą demokracji tak jak była nią demokracja socjalistyczna.

2017-01-07

Myślenie na skróty: Polska, kraj bez konstytucji?

Na Twitterze znalazłem link do artykułu zatytułowanego "Polska, kraj bez konstytucji" opublikowanego na anglojęzycznym portalu EUobserver ("Poland: A country without a constitution"). Bardzo się zdziwiłem, bo o ile wiem problem Polski nie polega na tym, że kraj nie ma konstytucji, ale że rządzi tu ugrupowanie, które konstytucji nie przestrzega.

Z podobnymi opiniami spotykam się dość często. Tak samo jest na przykład z Trybunałem Konstytucyjnym: nie chodzi o to, że już go nie ma, ale o to, że nie działa zgodnie z Konstytucją. Gdy się żachnę, słyszę, że niepotrzebnie, bo to tylko skrót myślowy. Może i tak. Ale skróty mogą być z sensem lub bez sensu. Ten jest bez sensu, bo pomija rzeczywisty problem. To nie myśl skrócona (jak krócej wyrazić to, co najważniejsze), ale myśl uboga, pozbawiona esencji. Esencją sporu między władzą PiS i jej przeciwnikami jest stosunek do państwa prawa. W państwie prawa każdy obywatel, każdy podmiot, każdy organ władzy, każda instytucja i państwo jako takie podlega prawu i prawa musi przestrzegać. Istnieje hierarchia praw i norm, a na jej szczycie znajduje się norma podstawowa, Grundnorme, jak nazwał ją Austriak Hans Kelsen. W Polsce zwiemy ją ustawą zasadniczą, albo - jak w wielu innych krajach - konstytucją. 

Krajem bez konstytucji w formie ustawy zasadniczej jest Wielka Brytania, nie Polska. Co nie oznacza, że Wielka Brytania nie jest państwem prawa. Jest, bo szanuje się tam brytyjskie prawo. Polska nie jest państwem prawa, bo władza nie przestrzega w Polsce polskiego prawa. Kwestia kontroli konstytucyjności bywa przedmiotem sporu i różnorodnych rozwiązań w różnych krajach. W Polsce, zgodnie z polską konstytucją, kontrolą konstytucyjności zajmuje się Trybunał Konstytucyjny. Ale nie wszędzie instytucja ta się tak nazywa, nie wszędzie ma te same uprawnienia i strukturę. Ba, może jej w ogóle nie być. Polska nie jest państwem prawa nie dlatego, że konstytucja ustanawia Trybunał na takich czy innych zasadach, ale dlatego, że władza konstytucyjne zasady łamie. 

Wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Frans Timmermans jest znienawidzony przez polskich wrogów demokracji liberalnej i praworządności dlatego, że upomina się o przestrzeganie w Polsce polskiego prawa. PiS odniósł duży sukces propagandowy informując, że w Holandii, państwie z którego pochodzi Frans Timmermans, nie ma Trybunału Konstytucyjnego, więc wara holenderskiemu hipokrycie od polskiego Trybunału. 

Oczywista bzdura. Po pierwsze, Timmermans nie krytykuje bezprawia w Polsce jako przedstawiciel Holandii tylko w imieniu Komisji Europejskiej; a Komisja ma obowiązek bronić praworządności w państwach Unii Europejskiej, bo tylko praworządne państwa do Unii mogą należeć. Po drugie, to, że w Holandii nie ma Trybunału Konstytucyjnego nie oznacza, że nie ma tam hierarchii praw i kontroli konstytucyjności. Holandia pozostaje państwem prawa, bo przestrzega holenderskiego prawa. Od polskiego rządu nikt nie wymaga przestrzegania prawa holenderskiego albo brytyjskiego, tylko polskiego. Polska jest republiką parlamentarną, Holandia i Wielka Brytania to monarchie parlamentarne. Oczywiście, że są różnice w strukturze i w nazewnictwie. Ale nie w tym rzecz, rzecz w przestrzeganiu prawa i poszanowaniu hierachii praw, bo bez tego nie ma państwa prawa.


To, że tak wielu osobom trudno to w Polsce zrozumieć, również w szeregach przeciwników PiS, wynika z ignorancji obywatelskiej. Widać nie uczą tego w szkole: czym jest demokracja, czym się różni przedstawicielska od bezpośredniej, czym jest państwo prawa. Stąd tendencja do uprzedmiotowienia koncepcji i personalizacji sporów. Gazetowa retoryka w rodzaju "w Polsce nie ma (już) konstytucji" albo "nie ma już Trybunału Konstytucyjnego" tendencje te utrwalają. Ze szkodą dla, i tak kiepskiego, poziomu zrozumienia podstaw demokracji wśród Polaków. Dlatego sam sobie i wszystkim wokoło piszących o sytuacji w Polsce uprzejmie sugeruję: skoro już zniewoleni błędnym przekonaniem, że czym krócej tym lepiej skracać musimy, skracajmy zdania, ale  nie myśli, bo może się zdarzyć, że skrócimy je o głowę. Fakt, że chodzi o tytuł, niczego nie usprawiedliwia, przeciwnie: coraz mniej ludzi cokolwiek poza tytułami czytuje.

Ostatni tekst na blogu. Bo szkoda gadać.

Przez parę lat, ze zmienną częstotliwością, publikowałem na tym blogu swoje uwagi i przemyślenia, traktując go jak rodzaj pamiętnika. Niby ...