2012-04-04

Powrót Pomarańczowej Alternatywy

Plakat "Pomarańczowej Alternatywy", 1987. © Wikimedia Commons

Przypomniałem sobie po raz kolejny Pomarańczową Alternatywę, gdy widziałem podskakujących na ulicach przeciwników porozumienia ACTA. I ich białe maski Anonymousa.  Czy jednak chodziło o to samo? Pozornie tak, bo znowu poszło o obronę wolności. W obu przypadkach obserwowaliśmy przełamanie marazmu społeczeństwa. Absurd posłużył ponownie za broń. Ale coś mi jednak mówi , że sklonowanie krasnoludka się nie powiodło. Podobieństwa były pozorne. I wolność i walka o nią też były całkiem inne.

Dziś Łotysze sadzą kwiaty w dziurach drogowych. Polakom nie trzeba tłumaczyć dlaczego: kłopoty i poczucie humoru podobne. Łotysze domagają się od państwa skuteczności i gospodarności, domagają się minimalnej wygody i maja do tego prawo. Pewnie, że sprawa to mniej wzniosła niż wolność. Ale znowu konkluzja ta sama: z władzą na poważnie nie można. Mimo wszystkich różnic, trudno nie dostrzec podobieństw między wszystkimi tymi happeningami. Są wyrazem bezsilności. Przepaści między rządzącymi i społeczeństwem. Za czasów Pomarańczowej Alternatywy władza była narzucona, biła pałą i wsadzała do więzienia niepokornych, ale obojętni, niezaangażowani - tak jak i dziś mieli święty spokój. Teraz jest demokracja, na Łotwie i w Polsce, a kwiaty w drogowych dziurach i białe maski na twarzach przeciwników ACTA wyrażają protest przeciw demokratycznie wybranej przedstawicielskiej władzy. Co się stało?

Mrożek, mistrz absurdu, powiedział kiedyś, że totalitaryzm już się skompromitował. Teraz czas na demokrację. Kiedyś można było powiedzieć, że kompromitacja totalitaryzmu była kompromitacją władzy. Czy dziś to samo można by powiedzieć o demokracji? Przestrzegałbym przed tym. Bo kompromitacja demokracji byłaby kompromitacją już nie władzy, ale nas wszystkich. I jeszcze jedna zasadnicza różnica: obojętna większość, nierozumny tłum wolnych obywateli swoim niezaangażowaniem umacniał totalitaryzm; ale demokrację - osłabia. Humor i śmiech jako wyraz indywidualnej wolności godzą w autorytaryzm. Zawsze. Ale w demokracji mistrzom absurdu i gwiazdom kabaretu jest trudniej. Śmiech brzmi banalnie, bo wolno się śmiać (w Polsce: ze wszystkiego, z wyjątkiem katolickich symboli), nie musi on być maską wolności bo wolność nie potrzebuje maski (nawet maski Anonymousa, teatralnego atrybutu). A jednak okazuje się skuteczny jako nośnik newsowej prowokacji. By zaistnieć, potrzebuje kamery. I jeżeli rzeczywiście demokracja w swojej ewolucji doszła do stadium, w którym mechanizm ten staje się najskuteczniejszą formą wpływania zaangażowanych obywateli na decyzje władz, skuteczniejszym niż wybory, to rzeczywiście z demokracją jest niedobrze.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatni tekst na blogu. Bo szkoda gadać.

Przez parę lat, ze zmienną częstotliwością, publikowałem na tym blogu swoje uwagi i przemyślenia, traktując go jak rodzaj pamiętnika. Niby ...