2015-09-07

Polski front republikański

To, co robi PO na swoich listach, przypomina w zamyśle francuski "front republikański": obrońcy republiki (czytaj: demokracji) z różnych politycznych nurtów, od lewa do prawa, jednoczą się przeciw tym, którzy demokracji zagrażają. Zgoda co do tego, co i kto jest zagrożeniem  jest głównym, zwykle jedynym, ale solidnym fundamentem porozumienia.

Zwykle front republikański ma stanowić zaporę przed wygraną wyborczą skrajnie prawicowego Frontu Narodowego. A gdy Front Narodowy jednak sukces wyborczy odnosi, to skazuje się go na ostracyzm: o współpracy parlamentarnej w Zgromadzeniu Narodowym nie ma mowy, to oczywiste, na poziomie samorządów nie wchodzi się z nimi w koalicje. Front republikański bywa więc pasem bezpieczeństwa zabezpieczającym demokrację przed zderzeniem z samą sobą: w końcu wrogów demokracji do władzy dopuszczają wyborcy. 

Francuskie inspiracje?

Odkąd w latach osiemdziesiątych François Mitterrand poszczuł Frontem Narodowym (wówczas partyjką dość niszową) prawicę konwencjonalną (wtedy byli to neogaulliści Chiraca i centryści Giscarda d'Estaing), zabawa ekstremą przestała być we Francji czymś niezwykłym. 

Zgromadzenie republikańskie w Paryżu, po zamachu na Charlie Hebdo.
By Remi Jouan/Wikimedia Commons 
Pozostawała jednak narzędziem socjalistów służącym do trzymania w szachu prawicy, która aż do Sarozy'ego bardzo nerwowo reagowała na wszelkie oskarżenia o skłonność do współpracy z Frontem Narodowym albo o konkurowanie z nim w umizgiwaniu się do nierepublikańskiej (bo podzielającej opinie Le Pena) części elektoratu. Za Sarkozy'ego się to zmieniło, bezpieczniki puściły.  Sarkozy był gotów do poszczucia Frontem Narodowym, tym razem, socjalistów. Dla zdobycia wyborców - do konkurowania z FN ideami i praktycznymi rozwiązaniami wcześniej kojarzonymi tylko ze skrajną prawicą. W międzyczasie Front Narodowy umocnił jeszcze bardziej pozycję na scenie politycznej Francji. W dużej mierze dzięki igraszkom socjalistycznego i neogaullistowskiego establishmentu: karmienie potwora wzmacnia potwora. Ale też dzięki złagodzeniu swojego wizerunku pod nowym kierownictwem (córka zastąpiła ojca).

Dziś PO wpuściła na swoje listy wyborcze lub udzieliła poparcia ludziom, ktorych nie łączy nic, a wszystko - wydawałoby się  - dzieli. Niespójność programowa i ideowa tego przedsięwzięcia nie ma większego znaczenia, bo chodzi o zbudowanie wspólnego frontu przeciw zagrażającemu demokracji PiS-owi. PO wysyła sygnał do wszystkich, którzy od lat udają sie na wybory by zagrodzić PiS-owi powrót do władzy: pod naszymi skrzydłami dla was wszystkich, z lewa i z prawa, znajdzie się miejsce. Na tym polega republikańskii front konstruowany przez Ewę  Kopacz. Można nawet doszukać się analogii między wykorzystaniem przez francuskich socjalistów Frontu Narodowego do osłabienia partii neogaullistowskiej a poparciem przez PO dla Romana Giertycha, niegdyś postaci Młodzieży Wszechpolskiej i Ligii Polskich Rodzin. 

Front republikański, a wartości?

Jest jednak parę różnic między polskim i francuskim frontem republikańskim. Odniesienie do Republiki niesie ze sobą więcej treści dla Francuzów niż odniesienie do demokracji dla Polaków. I to zarówno w zakresie wartości (cnoty obywatelskie mają we Francji bardziej konkretny wymiar) jak i z powodów historycznych. Tam "republika" przywodzi na myśl rewolucyjne jeszcze przeciwieństwo monarchii, walkę o sprawiedliwość, równość i wolność. Koncepcja frontu republikańskiego wywodzi się z koalicji partii centrolewicowych w 1956 skierowanej przeciw populiście Poujadowi. Z czym historycznie kojarzy się antypisowski front Ewy Kopacz Polakom? Obawiam się, że  z niczym. Z czym się kojarzy Republika? Może z Rzecząpospolitą: chłopsko-sarmacką i sienkiewiczowską.  Albo z amerykańskimi Republikanami.


Francuski front republikański tworzą republikańskie ugrupowania polityczne, które nie wyrzekają się swych programów  światopoglądu, miejsca na scenie politycznej. We froncie Platformy chodzi nie o ugrupowania, ale o jednostki. Czy rezygnują one ze swych przekonań i światopoglądu - nie wiem. W przypadku Giertycha w to nie uwierzę. Ale też nie ma to większego znaczenia, bo jednostki te jednoczy jednostkowy, osobisty konflikt z Prezesem Kaczyńskim a nie różnica światopoglądowa. W przypadku Napieralskiego - człowieka z jakiejś tam lewicy, sprawa wygląda na pozór tylko inaczej niż w przypadku Kamińskiego, Tomaszewskiego czy Giertycha, wyrzutków prawicy. Napieralski, wyrzutek lewicy, stracił oparciu w swoim politycznym środowisko i tak trafił w ręce Platformy. Mechanizm jest wiec ten sam. 


Kolejna różnica: we Francji front republikański budują partie władzy przeciw ekstremie (prawicowej wyłącznie - która na razie partią władzy jeszcze się nie stała). W Polsce zarówno partia, która front republikański buduje jak i partia, przeciw której on powstaje są partiami władzy. Co więcej, partia władzy stanowiąca zagrożenie dla modelu zachodnio-europejskiej, liberalnej demokracji nie stanowi na polskiej scenie politycznej żadnego ekstremum choć idee ma ekstremalne. Jest ekstremalna tylko z punktu widzenia obrońców tego modelu, przeciw któremu występuje.  

Nie moze być jednak ekstremum skoro jest jednym z głównych nurtów polskiej polityki z trzydziestoprocentowym poparciem elektoratu. Jej poglądy i propozycje byłyby  uznane  za działania ekstremalne i nieeuropejskie w Belgii, Francji, w Niemczech, ale na Węgrzech by nie zdziwiły, tak jak nie dziwią w Polsce.  Bo u nas poglądy ekstremalne rozproszone są o wszystkich partiach, różnica jest jedynie statycztyczna. Czyni to transfery z jednej partii do drugiej, z jednej listy wyborczej na inną łatwiejszymi. Transfery te maja niemal wyłącznie charakter personalny, rzadko stoi za nimi różnica programu. Byle wygrać, potem sie zobaczy. 

I wreszcie, co najważniejsze,  front republikański we Francji nie mógłby istnieć bez odwołania do wartości uznanych powszechnie za republikańskie, do zasad demokracji i nowoczesnego państwa prawa, do wartości czysto ludzkich, do praw obywatelskich. Dlatego również manifestacje solidarności i protestu po ataku na redakcję  Charlie Hebdo w styczniu 2015 roku tez odbywały się we Francji pod nazwa "zgromadzenia republikańskie", bo ich celem była obrona zagrożonych wartości Republiki. Do udziału w zgromadzeniach nie dopuszczono jednak działaczy Frontu Narodowego.

Republika nie może być gładka i letnia

I co z tego, że w niektórych ustach te odwołania do wartości brzmią niewiarygodnie, fałszywie? Nie to jest najważniejsze. Chodzi o poziom dyskursu politycznego. Również o pewną wzniosłość. W Polsce wzniosłość i pozbawione kompleksów odwołanie do wartości słychać głównie po stronie wrogów zachodniej demokracji: nacjonalistów, suwerenistów, inetrgrystów religijnych, ksenofobów. Po drugiej stronie to wyjątek, lista polityków jest krótka: Henryk Wujec, Józef Pinior, wśród żyjących może jeszcze parę osób. Bo dominuje wymóg gładkiego, letniego pragmatyzmu. I przekonanie, że ludzi interesuje to, co do kupienia.

Można się wyzłośliwiać i nazywać przedwyborczą Platformę Frontem Jedności Narodu lub Porozumieniem Centrum. Tylko po co? Nie będzie nam dane przetestować rożnych opcji, pozostaje mieć nadzieję, że ta metoda powstrzymania PiS zadziała. Ale niestety, znów za cenę odnowienia polskiej sceny politycznej, na lewicy i na prawicy i w centrum. Za cenę pozostania w klinczu między niechcianą, ale konieczną PO i antydemokratycznym, antyrozwojowym PiS. Za cenę ugrzęźnięcia, po raz kolejny, bardziej w logice taktycznej rozgrywki niż strategicznego i opartego na wartościach  wyboru modelu republiki, naszej Rzeczpospolitej. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatni tekst na blogu. Bo szkoda gadać.

Przez parę lat, ze zmienną częstotliwością, publikowałem na tym blogu swoje uwagi i przemyślenia, traktując go jak rodzaj pamiętnika. Niby ...