Dialog, konsensus i negocjacja postrzegane jako objawy słabości w polityce, podział łupów jako główny mechanizm powyborczego przejmowania władzy w państwie; przeciwnicy polityczni - tylko wewnątrz własnej partii, poza partią - to wrogowie do unicestwienia; służba partyjna zamiast cywilnej w administracji rządowej.
Państwo rozumiane jako przestrzeń władzy, terytorium do podboju i przejęcia na własność; władza jako prawo do wywłaszczenia i upokorzenia pokonanego wroga.
Moralność Kalego we wszystkich wymiarach życia publicznego.
Centralizacja i nacjonalizacje, protekcjonizm; poświęcenie rozwoju gospodarczego na rzecz wyborczego koniunkturalizmu.
Sprawiedliwość społeczna - jak każda inna, rozumiana jako obowiązek wyznaczenia i ukarania winnego; prawo talionu - podpowiadane przez instynkt rozumienie wymiaru sprawiedliwości.
Referendalno-sondażowy populizm jako ersatz demokracji legitymizującej rządy autorytarne; budowa wspólnoty nacjonalistycznej zamiast obywatelskiej, opartej na wiktymizacji oraz desygnowaniu wrogów wewnętrznych i zewnętrznych; nieustanne dzielenie ludzi na naszych i na wrogów.
Muzealnictwo i zinstrumentalizowany historycyzm jako wiodący motyw myślenia o przyszłości; zawłaszczenie symboliki przeszłości postrzeganej jako legitymacja upoważniająca do zdobycia i sprawowania władzy; programowe i ostentacyjne wstecznictwo, niesłusznie uważane przez niektórych za formę myśli konserwatywnej.
Ograniczenie wolności obywatelskich; katolicki szariat lepszy od każdego systemu wartości opartego na prawach indywidualnych; przekonanie, że jednostka poza kuratelą państwa, Kościoła lub rodziny jest i zagrożona i źródłem zagrożenia; do szkoły lepiej ją wysłać później, na emeryturę - wcześniej.
Instynktowna niechęć do mniejszości, kult większości i dominacji; solidarność ze słabszymi i potrzebującymi bardziej demonstrowana niż odczuwana, podporządkowana kryterium bliskości etnicznej i religijnej.
Rozdwojenie tożsamości objawiające się, z jednej strony, samodestrukcyjnym kompleksem słabszego, hamującym zdolność rozwoju i wzmacniającym instynkt przetrwania, a z drugiej strony poczuciem moralnej wyższości rozbudzającej u ofiary oczekiwanie zadośćuczynienia.
W polityce zagranicznej pieniackie pozerstwo zamiast dyplomacji; kształtowanie relacji międzynarodowych w atmosferze walki o przetrwanie we wrogim z zasady otoczeniu zamiast działania na rzecz budowy pozytywnej wspólnoty interesów; budowanie sojuszy tylko w odniesieniu do wspólnego wroga; antyeuropejskość i prowincjonalizm; defiladowa militaryzacja na wzór rosyjski zamiast unowocześniania armii.
Mimo manifestowanej szowinistycznej antyrosyjskości naturalny pociąg do putinizmu, do wartości najbliższego geograficznie Wschodu zamiast Zachodu, nawet w pojmowaniu chrześcijaństwa.
Tak wygląda przepis na państwo partii PiS. Ten tekst, po długiej przerwie, zamyka cykl "Państwo PiS jest nie z tej Europy", którego celem było przedstawienie jak daleko od cywilizacji zachodnio-europejskiej chce zepchnąć Polskę Jarosław Kaczyński. W poprzednich artykułach koncentrowałem się na tym, co kojarzy się z Unią Europejską, opierałem się na bezpośrednich odniesieniach do integracji europejskiej w takich dziedzinach jak fundusze unijne, energetyka, klimat, rolnictwo, waluta euro, polityka zagraniczna i prawo UE. Ale żadne z tych europejskich odniesień i żadna deklaracja na temat UE wypowiadana przez pisowskich harcowników nie ukazuje tak wyraźnie antyeuropejskości PiS jak ich praktyka i koncepcja polskiego państwa. Stosunek PiS do Polski silniej ich antyeuropejskość unaocznia, niż stosunek wobec UE.
Dziś ziszcza się obawa, która w styczniu 2014 popchnęła mnie do opublikowania pierwszego rozdziału: PiS przejmuje państwo. Najpierw prezydent, Andrzej Duda, który już po pierwszych tygodniach sprawowania urzędu prezydenta okazał się być jedynie narzędziem w ręku swego prezesa, wykonawcą poleceń i zaleceń, bez krztyny niezależności nawet w dziedzinie savoir-vivre'u. Za chwilę powstanie rząd PiS.
Andrzej Duda składa przysięgę przed Zgromadzeniem Narodowym |
Przeciwnicy PiS mówią, że rządy tego ugrupowania cofną Polskę w rozwoju, nie tylko gospodarczym, ale i cywilizacyjnym. Ale przecież nie ma powrotu. Wstecznictwo PiS nie popchnie Polski w tył, tylko w bok, bo przestrzeni i czasu, w których Jarosław Kaczyński chciałby funkcjonować już nie ma. Ale w bok się da.
W bok, to znaczy poza nawias, bo nie ma przecież Europy, do której Polska pisowska mogłaby się przesunąć. Nie wierzę, by Kaczyńskiemu, we współpracy z Viktorem Orbánem, udało się taką alternatywną Europę zbudować. Bo oni nie budują. I nie współpracują. W tym przypadku - na szczęście.
Państwo PiS, które zbliża się wielkimi krokami, jest państwem z innej Europy. Europy, której nie ma. Co zrobić by Polacy, manifestujący swą "proeuropejskość" w kolejnych badaniach opinii publicznej, nie oddali władzy w ręce antyeuropejczyków? Pewnie nic się zrobić nie da. Polacy lubią uczyć się na własnych błędach, a potem za bolesne skutki tej nauki oskarżać wszystkich na około. To taki masochizm, ale ponury, bez uczucia satysfakcji. Taki wschodni masochizm.
Poprzednie teksty:
1) Fundusze strukturalne: niech Unia się nie miesza, niech płaci - 15.01.2014
2) Energia i klimat: ich klimat, nasz węgiel – 17.01.2014
4) Złotówka: suwerenna tarcza antykryzysowa – 29.01.2014
5) Polityka zagraniczna: nasza miedza, nasz płot – 01.02.2014
6) W Polsce tylko polskie prawo – 05.02.2014
8) Cała wstecz, cała w bok: damy radę! - 03.09.2015
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz