2016-02-23

Kto opowie Radzie Europy o polskich mediach publicznych

Celem niedawnej wizyty przedstawicieli Komisji Weneckiej Rady Europy w Warszawie było zbadanie sytuacji Trybunału Konstytucyjnego, ale nie oznacza to, że jest to jedyna polska kwestia, którą szacowna instytucja się zajmuje. Zmiany w mediach publicznych w Polsce będą tematem wysłuchania zaplanowanego przez komisję ds. polityki i demokracji Rady Europy na 8 marca w Paryżu. Wysłuchania takie mają to do siebie, że występują na nich przedstawiciele zaintersowanych stron. Od tego kto będzie reprezentował polskie środowisko dziennikarskie zależeć będzie w dużej mierze jaką opinię w przedmiotowej sprawie wyrobi sobie Rada Europy.

Nie ma się co dziwić, że Radzie Europy trudno zrozumieć, kto powinien reprezentować polskich dziennikarzy na posiedzeniu w Paryżu. Stopień skłócenia i politycznego uwikłania dziennikarzy w Polsce doprowadził do atomizacji środowiska. W ogóle o środowisku dziennikarskim trudno mówić. Większość nie przejawia potrzeby środowiskowej aktywności. Owszem, jest parę dziennikarskich stowarzyszeń. Ale najbardziej znane i historycznie zasłużone SDP stało się już dawno pisowską przybudówką. Nie bardzo rozumiem, dlaczego Stefan Bratkowski, współzałożyciel i prezes Stowarzyszenia w czasie, gdy zostało zdelegalizowane przez komunistyczną włądzę, do dziś wierny dawnym ideałom wolności i niezależności i redaktor naczelny Studia Opinii, pozostaje prezesem honorowym tego zgrupowania gadzinowców. Postpezetpeerowskie Stowarzyszenie Dziennikarzy RP, które zostało stworzone za czasów Jerzego Urbana jako legalna, posłuszna władzy przeciwwaga dla nielegalnego i opozycyjnego ś.p. SDP, nie jest warte zapraszania gdziekolwiek. A na pewno nie na międzynarodowe wysłuchania w sprawie wolności prasy.

Jest też Towarzystwo Dziennikarskie. Ideowo najbliższe dawnemu SDP. Ale powstałe bardziej z przekonania, że coś poza pisowskim SDP musi istnieć, niż z woli działania. Na ich stronie internetowej, w rubryce Aktualności, dominują wpisy z... 2012 i 2013 roku. Najnowsze stanowisko Towarzystwa opublikowane 18 lutego 2016 dotyczy zmian w mediach publicznych. Ale tytuł jest mylący. Bo nie sposób doszukać się w tym stanowisku analizy sytuacji, propozycji działania, apelu do władz albo dziennikarzy. To tylko lista dziennikarzy z Warszawy (sic!), których Towarzystwo "uznało za ofiary politycznej czystki w mediach publicznych".

Wygląda więc na to, że 8 marca w Paryżu o wolności mediów w Polsce, w imieniu "środowiska", będą mówili przedstawiciele pisowskiego SDP. A, ma być też ktoś z Gazety Wyborczej. Dla przeciwwagi. To beznadziejny scenariusz i dowód gnuśności ludzi, od których moglibyśmy oczekiwać obrony praworządności i demokracji we wszystkich jej wymiarach. Okazuje się, że nawet swego zawodowego wymiaru bronić nie są w stanie.

Opinie Rady Europy, publiczne dyskusje komisji Zgromadzenia Parlamentarnego RE i oceny przeprowadzone przez Komisję Wenecką będą brane pod uwagę przez Komisję Europejską i Parlament Europejski, gdy przedmiotem ich działań (Komisja Europejska) i obrad lub rezolucji (Parlament Europejski) będzie sytuacja mediów w Polsce. A stanie się tak już niedługo. Po małej ustawie medialnej, przyjdzie w kwietniu właściwa ustawa o mediach narodowych. Co ona oznacza? Tylko jeden przykład, o którym już się tu i ówdzie mówi: na jej mocy zwolnieni zostaną wszyscy pracownicy Polskiej Agencji Prasowej. Po lustracji większość (podobno) zostanie zatrudniona ponownie. Ale "narodowa" PAP stanie się agencją rządową. Dziś finansowana w ponad 90% z działalności rynkowej, stanie się całkowicie sterowaną przez PiS instytucją propagandową. Międzynarodowa opinia publiczna, Komisja Europejska, Kongres USA, Reporterzy bez granic, Amnesty International to zauważą. Ale czy znajdą się polscy przedstawiciele mediów, którzy będą w stanie zabrać głos w tej sprawie na forum europejskim i międzynarodowym? Mam wrażenie, że na razie zadawala ich udział w radiowych porankach, do których nawzajem się zapraszają i gdzie dyskutują sami ze sobą.



PS. Wczoraj w Parlamencie Europejskim w Brukseli odbyło się wysłuchanie publiczne na temat roli sądownictwa w obronie zasad praworządności, demokracji i praw podstawowych. Węgierski Fidesz, korzystając z niedoinformowania i naiwności organizatorów, doprowadził do zaproszenia jako eksperta przedstawiciela stowarzyszenia Alapjogokért Központ (Centrum Praw Podstawowych) - proorbanowskiego ośrodka, stworzonego przez zwoleników Fideszu by reagować na międzynarodową krytykę wobec rządu łąmiącego zasady demokracji i praworządności. Taką samą rolę odegra w Paryżu pisowskie SDP przedstawiając opinię "środowiska dziennikarskiego" w Polsce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatni tekst na blogu. Bo szkoda gadać.

Przez parę lat, ze zmienną częstotliwością, publikowałem na tym blogu swoje uwagi i przemyślenia, traktując go jak rodzaj pamiętnika. Niby ...