Wincenty Witos na obchodach 25 lecia swojej działalności politycznej,
Wierzchosławice, 1933.
|
Spór o prawo do dziedzictwa Wincentego Witosa jest zabawnym elementem kłótni między PiS a PSL o to, kto lepiej broni polskich rolników. Formalnie to PSL wydaje się oczywistym spadkobiercą. Członkowie PiS dotychczas powoływali się na Piłsudskiego. Znana jest też ich mitomańska skłonność do przedstawiania Lecha Kaczyńskiego jako Piłsudskiego naszych czasów. Tymczasem Witos i Piłsudski byli zażartymi przeciwnikami. Upadek trzeciego rządu Witosa był spowodowany przejęciem władzy przez Marszałka w wyniku przewrotu majowego. Witos nigdy nie pogodził się z puczem i na zawsze pozostał wrogiem sanacji. Jako jeden z przywódców opozycji trafił do twierdzy brzeskiej, potem w procesie brzeskim skazano go na wiezienie i utratę praw publicznych (odebrano mu też order Orła Białego, który rodzinie Witosa zwrócił dopiero prezydent Bronisław Komorowski). Później Witos wyjechał do Czechosłowacji i z emigracji kierował strajkami na polskiej wsi pozostając liderem Stronnictwa ludowego.
Można się naśmiewać, że 11 listopada na placu Piłsudskiego w Warszawie Jarosław Kaczyński jest piłsudczykiem, a 19 stycznia pod pomnikiem Witosa w Wierzchosławicach - ludowcem. Okazuje się, że jest w tym jednak pewna logika. Wiadomo, że ani Piłsudskim ani Witosem Kaczyński nigdy nie będzie, bo to postać po stokroć mniejszego formatu, ale też nikt nie zabroni mu czerpać z dziedzictwa obu polityków tego, co mu odpowiada. Poza retoryką niepodległościową, która łączy Piłsudskiego i Witosa, Kaczyński dość wyraźnie inspiruje się w myśleniu o państwie modelem dyktatury wprowadzonej przez Marszałka. Z kolei obsesyjny strach przed obcymi, skłonność do oskarżania ich o nieustanne i świadome szkodzenie Polsce, dopatrywania się w mniejszościach narodowych zagrożenia polskości i - bardziej konkretnie - zagrożenia własności polskiej ziemi i polskiego przemysłu, oskarżanie przeciwników politycznych, zwłaszcza tych u władzy, o konszachty z obcymi na szkodę polskich interesów i preferowania obcych ze szkodą dla rdzennych Polaków - to niewątpliwie wyznaczniki myśli politycznej, które zbliżają go do Witosa.
Przy okazji warto też przypomnieć (również jego apologetom z PSL) antysemityzm przywódcy Stronnictwa Ludowego. Wiele na temat można znaleźć w książce Sławomira Mańko „Polski ruch ludowy wobec Żydów (1895-1939)” wydanej w 2010 roku przez Muzeum Historii Polskiego Ruchu Ludowego i IPN. Kaczyński nie jest antysemitą, kiedyś nawet uznał, że degrengolada polskiego nacjonalizmu została spowodowana między innymi antysemityzmem. Niewykluczone, że kiedyś ktoś uzna obsesyjną nieufność Kaczyńskiego wobec obcych, obcych państwowo, etnicznie lub moralnie, za czynnik, który doprowadził do degrengolady PiS. Kto wie. Antysemityzm u innych Kaczyński jest w stanie tolerować: u Jana Kobylańskiego albo u o. Rydzyka. Dlaczego miałby mu on przeszkadzać u Witosa? Podobnie tolerancyjny jest wobec homofobii posłanki Pawłowicz i jej eurofobii. W Wierzchosławicach na wiecu nikt nie palił tęczowych flag, ale transparenty i hasła antyunijne stanowiły dominujący ton wiecowego kolorytu. W najbliższych wyborach ich autorzy oddadzą zapewne głos na partię Jarosława Kaczyńskiego. Trudno, żeby mu to przeszkadzało, w końcu po to do Wierzchosławic przyjechał. PSL, odpowiadając na zarzuty Prezesa wobec ludowców i obietnice pod adresem rolników przypomniał glosowanie PiS w sprawie uboju rytualnego: poparcie zakazu uboju oznacza zdaniem liderów PSL olbrzymie straty dla polskich hodowców. Nie tak dawno Roman Giertych (który w odróżnieniu od swego ojca, też polityka, od antysemityzmu się odżegnuje), oznajmił (w wywiadzie dla TVN 24), że poparcie zakazu uboju rytualnego przez PiS jest oczywistym objawem antysemityzmu tej partii. Wpływ Witosa?
NB. 22 stycznia zapraszam do lektury trzeciej części cyklu o programie europejskim Jarosława Kaczyńskiego "Państwo PiS jest nie z tej Europy". Będzie o rolnictwie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz