2014-05-20

Psychol wygrywa z bandą knurów

Okazuje się, że wyborcy nigdy tak łatwo nie wierzą politykom jak wtedy, gdy ci wzajemnie się opluwają. Z zaniepokojeniem patrzę jak rośnie grupa wyborców, którzy są przeciw wszystkiemu i wszystkim, i uwierzyli, że wszyscy politycy w Polsce to "siewcy obciachu" i "banda knurów", że "zawiedli w Polsce, zawiodą w Europie".

Oni zagłosują 25 maja na psychola, który gotowy jest zrobić, a przede wszystkim powiedzieć wszystko, byle tylko skusić część wyborców swoim nawiedzonym bredzeniem i wreszcie, po latach wyborczych klęsk, znaleźć się ponad progiem wyborczym, dostać pensję, a przede wszystkim mieć zagwarantowany dostęp do mównicy.

Sondaże wskazują, że spora grupa wyborców daje się uwieść szaleńcowi, bo bierze wariactwo za szczerość i otwarte wyznanie skrywanych prawd. To zjawisko znane i opisane w psychiatrii i w kulturoznawstwie. Podobnie jak pozorna jasność umysłu chorego psychicznie. Powstaje karykaturalna relacja wyznawców i mesjasza, słowa opętanego stają się objawieniem, patologiczna umysłowość przyciąga umysły słabe.

Ale w tej kampanii musimy stawić czoła nie zjawisku medycznemu, tylko politycznemu i, przede wszystkim, medialnemu. Bo to media robią z energumena polityka. To one roznieciły w nim nadzieję, że będzie mógł zachować na dłużej miejsce na scenie. A to jest przecież jego największym, obsesyjnym pragnieniem. Jest jak zły dżin uwolniony z lampy. Jego bezgraniczna determinacja jest objawem panicznego strachu, że ponownie zamkną go w politycznym niebycie. Ma swoje lata, rozumie, że może to jego ostatnia szansa na kamery i oklaski.

Gdyby 25 maja wyborcy zapewnili mu miejsce w Parlamencie Europejskim, pewnie prędzej czy później zginie przykryty kurzem w rupieciarni politycznych dziwolągów jacy czasem już się w historii tej instytucji pojawiali. Ale to marne pocieszenie.


1 komentarz:

Ostatni tekst na blogu. Bo szkoda gadać.

Przez parę lat, ze zmienną częstotliwością, publikowałem na tym blogu swoje uwagi i przemyślenia, traktując go jak rodzaj pamiętnika. Niby ...