Jest cała seria oczywistych, fundamentalnych różnic między Polską w grudniu 1981 a Polską w grudniu 2015. Najważniejsza jest taka, że dziś Polska jest parlamentarną demokracją, państwem prawa, w którym panuje wolność słowa, naród wybiera władzę, a konstytucja ma powstrzymywać rządzących przed władzy nadużywaniem. Kolejna ważna różnica polega na tym, że wreszcie, po tylu dziesiątkach lat, wolnorynkowa gospodarka pozwala Polsce się rozwijać w więcej niż satysfakcjonującym tempie, a poziom dobrobytu wzrasta. Inna zasadnicza różnica to oparcie jakie Polska znajduje w Unii Europejskiej, która jest nie tylko źródłem finansów na modernizajcę polskiej infrastruktury, ale również - jako wspólnota wartości łączących nowoczesne, parlamentarne, liberalne demokracje - gwarancją, że do końca demokracji w Polsce zepsuć się nie da.
A podobieństwa? Jedno realizuje się na naszych oczach. Oto jeden człowiek, stojący na czele partii skupiającej, jak sekta, nie członków, ale wyznawców, ślepych wykonawców jego poleceń, przystąpił do przygotowanego od lat, a realizowanego dziś w ekspresowym tempie demontażu demokracji, zamachu na państwo. Za pomocą marionetkowego rządu i sejmowej większości, których jest dysponentem, realizuje szaleńczy plan narodowej rewolucji i patriotycznego odrodzenia.
Jarosław Kaczynski, w PRL czwartorzędny opozycjonista, choć o pierwszorzędnych ambicjach, przez lata starał się sfabrykować swoje CV, żeby uchodzić za ważnego dysydenta, bohatera walki z komuną. To konfabulator i mitoman, przekonany, że historię człowieka, tak jak historię państwa (temu służy polityka historyczna), można uformować i zdeformować w zależności od potrzeb. Kilkakrotnie zmieniał opowieść o swojej roli w Stoczni Gdańskiej w 1980, zmyślał opis funkcji w strukturach pierwszej Solidarności i zasług w podziemiu i antykomunistycznej opozycji.
Przywódcy narodowych rewolucji: Pétain, Franco, Jaruzelski, Kaczyński |
Prezes PiS chce zniszczyć budowane od ćwierćwiecza państwo pod pretekstem, że powstało - jego zdaniem - nie na gruzach, ale na fundamentach PRL. Zarzuca III Rzeczpospolitej, że burzenia nie dokończyła, a cóż to za rewolucja bez ruin i zgliszcz. Historia obeszła się z nim źle, bo wtedy odegrał rolę znikomą, dziś chce więc się na historii odegrać, odgrywając rolę na miarę swoich ambicji. Tak jak Jaruzelski w 1981, choć dla innych celów, Kaczyński chce dziś zniszczyć demokrację, powstrzymać europejski wybór cywilizacyjny.
Swoim żołnierzom dostarcza dużo satysfakcji, dając nadzieję na udział w zemście. Pisowskie media i wpisy jego wielbicieli na Twitterze czy Facebooku pełne są gróźb i patlogicznego podniecenia, że zbliża się pora kary i rozliczenia. Wszystko to podszyte pseudopatriotyczną retoryką. Ci, którzy pamiętają PRL, dostrzegą szyderstwo historii: PiS, tak ponoć antykomunistyczny, wpisuje się w pewną ciągłość: ORMO, PRON, WRON. Czesław Miłosz napisał w Traktacie moralnym o PZPR: "Jest ONR-u spadkobiercą Partia". Prawdę pisał. Historia zatoczyła koło: PiS, koszmarne dziecko Jarosława Kaczyńskiego, jest spadkobiercą ONR i PZPR jednocześnie. Zapomniany 13 grudnia 1981, Kaczyński swymi obecnymi działaniami wreszcie nabył do tej daty niezaprzeczalne prawo. Pójdźmy tego dnia, zgodnie z tradycją, zapalić świeczkę pod jego domem.
Podobny temat: "Lewicowa droga PiS do narodowej rewolucji"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz