2013-06-26

Dyplomatyczny sukces Orbána

Orbán ma dobrą passę. Przynajmniej na niwie dyplomacji, bo w ciągu dwóch dni odnotował dwa znaczące sukcesy. Zgromadzenie Parlamenarne Rady Europy postanowiło nie wszczynać procedury ścisłego monitoringu poszanowania zasad demokracji i państwa prawa na Węgrzech. A Komisja Europejska, na prośbę Budapesztu, zgodziła się usunąć z zaleceń adresowanych do węgierskiego rządu fragment poświęcony niezależności organów sprawiedliwości w tym kraju.

Kerstin Lundgren                                            © Rada Europy
Czy oznacza to, że sytuacja się poprawiła? Oczywiście nie. Komisja Wenecka Rady Europy przyjęła bardzo krytyczne sprawozdanie na temat stanu demokracji na Węgrzech. Zaleciła Zgromadzeniu Parlamentarnemu objęcie Węgier procedurą nadzoru. Sprawozdawca parlamentarny ze Szwecji, pani  Kerstin Lundgren (na zdjęciu w czasie obrad Zgromadzenia), poparła ten wniosek. Dotychczas procedura monitoringu stosowana była raczej rzadko. Na liście objętych nią krajów znajdują się regularnie Serbia, Ukraina, ale też Rosja. Węgry, gdyby zastosowano w ich przypadku tę procedurę, byłyby pierwszym członkiem UE, który znalazłby się na tej niechlubnej liście. Ale wielu parlamentarzystów z Rady Europy nie ukrywało wczoraj, że zastosowanie procedury wobec Węgier ośmieszyłoby tę organizację międzynarodową ukazując jej praktyczną niezdolność do monitorowania czegokolwiek na Węgrzech. Procedury więc nie wszczęto, ograniczono się do pustego sformułowania, że Rada Europy będzie uważnie przyglądać się sytuacji na Węgrzech. Paradoksalnie, Węgry uniknęły despektu ponieważ są członkiem UE, z definicji więc należą do klubu przestrzegającego zasad, za nieprzestrzeganie których Budapeszt jest krytykowany.

Komisja Europejska poszła Orbánowi na rękę z podobnego powodu: brak jej właściwie kompetencji, by - przy zastosowaniu istniejących procedur - ścigać Orbána za próby politycznego podporządkowania sobie wymiaru sprawiedliwości. Od niedawna, co roku, Komisja Europejska przedstawia państwom członkowskim swoje zalecenia. To ważna zmiana w funkcjonowaniu UE, choć niedoceniania w mediach, stanowiąca nowy instrument ścisłej koordynacji na poziomie unijnym polityki gospodarczej i budżetowej państw członkowskich. Próba upolitycznienia zalecenia skierowanego do Węgier była właściwie z góry skazana na porażkę: cóż niby negatywna ocena niezależności węgierskiego sądownictwa i ataków na Trybunał Konstytucyjny miałaby robić wśród zalecenień gospodarczych? Mimo, że ocena ta jest prawdziwa, Komisja zgodziła się ograniczyć zapisy w tej sprawie do lakonicznego sformułowania zastosowanego również wobec dziesięciu innych krajów. 

Wygląda na to, że na Orbána nie ma kija. Węgierscy wyborcy, bardziej podatni na populizm Wiktatora niż na płynące z zewnątrz apele o poszanowanie demokracji, praw człowieka i państwa prawa, gotowi są poprzeć go w następnych wyborach. Dla UE, budowanej przez pół wieku przy milczącym założeniu, że istnieje nienaruszalny konsensus w sprawie zasad podstawowych, oznacza to poważny dylemat: jak długo można tolerować w swoim gronie państwo, które tych zasad przestrzegać nie chce.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatni tekst na blogu. Bo szkoda gadać.

Przez parę lat, ze zmienną częstotliwością, publikowałem na tym blogu swoje uwagi i przemyślenia, traktując go jak rodzaj pamiętnika. Niby ...