2014-01-14

Państwo PiS jest nie z tej Europy

"Razem, czyli w Unii Europejskiej" – oświadczył niedawno w Kijowie Jarosław Kaczyński. I wrócił do Warszawy, by kontynuować politykę, która jest zaprzeczeniem najważniejszych dla integracji europejskiej zasad i wartości. Polska, jaką Jarosław Kaczyński chce na swój obraz i podobieństwo ulepić po wygraniu wyborów, nie pasuje do Europy. Odwraca się do niej plecami, odchodzi wstecz, jest częścią Wschodu, a nie Zachodu. Mimo niewielkiego spadku poparcia dla UE, Polska pozostaje najbardziej proeuropejskim państwem członkowskim. Jednocześnie wysokie notowania PiS rzeczywiście dają tej partii szanse na wyborczy sukces. Ilu spośród proeuropejskich zwolenników PiS (są tacy) rozumie dziś, że cierpi na polityczną schizofrenię? Trudno, w zgodzie ze zdrowym rozsądkiem, popierać  PiS, nie tylko w zbliżających się wyborach do Parlamentu Europejskiego, ale i we wszystkich innych, i jednocześnie opowiadać się za członkostwem Polski w UE. Nawet, gdyby miało by to być członkostwo na zasadach proponowanych przez Jarosława Kaczyńskiego.

© 2013 Piotr Drabik
W ciągu ostatniego półrocza Jaroslaw Kaczyński dość jasno zaprezentował swój stosunek do Unii Europejskiej, choć żadne z jego wystąpień nie było poświęcone integracji europejskiej jako takiej. Kongres PiS w Sosnowcu i Ogólnopolski Kongres Katolików na Jasnej Górze w czerwcu 2013, pielgrzymka Rodzin Radia Maryja w lipcu tego samego roku i następnie wrześniowy wywiad w Rzeczpospolitej – wszędzie tam Kaczyński wspominał o Europie. W Kijowie nawet zapraszał Ukraińców do UE, ale nie dlatego, że nagle stał się wobec niej mniej krytyczny, tylko żeby zrobić na złość Rosjanom (bardzo nie lubi Rosji) i Tuskowi (którego nie lubi jeszcze bardziej i dlatego swoją obecnością na Majdanie chciał zamanifestować przeciw nieobecności na Majdanie szefa polskiego rządu). Swój stosunek do UE Kaczyński wyraża nie tylko słowami, w przemówieniach, ale i ostentacyjnym milczeniem, na przykład wtedy, gdy jedna z liderek jego partii nazywa unijną flagę szmatą.

Kiedy Kaczyński mówi o UE wprost i świadomie (bo zdarza mu się też mówić o niej nieświadomie, jak molierowskiemu panu Jourdain), przyjmuje ton nazywany eurosceptycznym. Akceptuje UE i polskie członkostwo niejako z przymusu, całkowicie jednak ignoruje specyfikę integracji europejskiej, a przede wszystkim jej wymiar ponadnarodowy. Nie przyjmuje do wiadomości, że integracja europejska to coś innego niż współpraca międzyrządowa. Kaczyński nie mówi, że jest przeciwnikiem Unii Europejskiej, tylko krytykiem jej obecnego kształtu. Nic w tym nadzwyczajnego, podobne poglądy można czasem usłyszeć nie tylko w Budapeszcie, ale i w Londynie, Paryżu lub Amsterdamie.

Kaczyński ma stosunkowo prosty pomysł na udział Polski w UE: więcej dostawać (bo nam się należy za historyczne krzywdy), mniej dawać (bo nikomu się od nas nic nie należy), odrzucać wspólne priorytety (interesy są tylko narodowe, a nie wspólne, wiec priorytety też), krzewić gospodarczy patriotyzm i centralne planowanie (wolność i konkurencyjność rynku zapewni polskie państwo narodowe zgodnie z interesem zdefiniowanym przez rząd PiS), powstrzymywać dalszą integrację i nie godzić się na niemiecką dominację. A przede wszystkim: Unia to oni. To nie my.

Kaczyńskiemu zdarza się, że nieświadomie przywołuje Unię Europejską. Bardzo by się pewnie zdziwił, że niektóre jego postulaty bywają zbieżne z działaniami lub zamierzeniami Komisji Europejskiej lub z decyzjami już podjętymi przez Radę i Parlament. Dotyczy to takich dziedzin jak modernizacja gospodarki, podatek od transakcji finansowych czy polityka zatrudnienia. Może, gdyby mówił o UE, która istnieje, a nie tej, której programowo nie lubi, choć kiepsko ją zna, byłby mniej antyunijny?

Jest jednak obszar, w którym antyeuropejskość Kaczyńskiego nie jest ani wynikiem jego ignorancji ani jego wiedzy o konkretnych działaniach UE. To obszar wartości. To one sprawiają, że Kaczyński sytuuje się poza cywilizacją zachodnio-europejską, w opozycji do fundamentalnych zasad nowoczesnego, demokratycznego państwa prawnego. Że sytuuje tam siebie, to jego wybór. Ale jego program prowadzi do zepchnięcia na margines Polski, a to jest nie do zaakceptowania: w świecie, w którym żyje Kaczyński nie ma miejsca dla Polski, bo to świat cmentarza i żywych trupów, świat nienawiści, zawiści i wzajemnej, zawziętej wrogości. To świat z innych czasów. Poglądy Kaczyńskiego na UE to archaiczna political fiction, polityczne idee przeterminowane zanim jeszcze nadarzyła się szansa ich realizacji.

Posiłkując się wypowiedziami Jarosława Kaczyńskiego, głównie od czerwca 2013 roku, postanowiłem zebrać w jedną całość poglądy Prezesa na Unię i na integrację europejską. W jakiejś mierze stanowią one program europejski PiS. W moim ocenie jest to program niebezpieczny dla idei integracji europejskiej, dla UE, a przede wszystkim dla Polski. W kolejnych tekstach przedstawię moją analizę stosunku Jarosława Kaczyńskiego do funduszy unijnych, polityki energetycznej i klimatycznej, rolnictwa, przyjęcia przez Polskę euro, zasady prymatu prawa UE nad krajowym, polityki zagranicznej i ustroju UE:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatni tekst na blogu. Bo szkoda gadać.

Przez parę lat, ze zmienną częstotliwością, publikowałem na tym blogu swoje uwagi i przemyślenia, traktując go jak rodzaj pamiętnika. Niby ...