2013-03-02

Naszość i feminizm

Ilustracja do artykułu "Feminizm to wynaturzenie" z portalu Fronda.pl 
Dlaczego słowo "feministka" brzmi w Polsce jak obelga? - to pytanie padło dziś na spotkaniu, w którym brała między innymi udział prof. Magdalena Środa. Pozostało bez odpowiedzi, bo właściwie nie wiadomo. Nie wiadomo dlaczego nawet kobiety uchodzące za wyzwolone, nowoczesne, businesswomen jak to się teraz po polsku mówi, uczestniczki Kongresu Kobiet nie chcą, by nazywano je feministkami (to przykład podany przez panią profesor). Uczestniczki Kongresu Kobiet. Zaproszone. Nawet kobiety z Kongresu Kobiet. Ale nie feministki.

Odpowiedź jednak nie jest tak trudna do znalezienia jakby się wydawało. Kobiety biorące udział w życiu publicznym, ta garstka, która przebiła szklany sufit, są świadome przynależności do mniejszości, gotowe są o swoje równouprawnienie się upomnieć, ale nie są żadnymi aktywistkami. Aktywistka nie może przynależeć do świata biznesu. A feministka to aktywistka. Feminizm nie jest postawą, tylko przynależnością. A to nie jest ich przynależność. Kobieta biznesu dba o wizerunek. A łatka feministki psuje wizerunek kobiety biznesu. Feministka to łatka. To inwektywa.

Oczywiście to żaden zarzut. Nie ma obowiązku bycia feministką. Nawet, jeśli się jest kobietą. Zwłaszcza jeśli się jest kobietą. Odpowiedź na wyjściowe pytanie kryje się gdzie indziej. Jest zagadnieniem socjolingwistycznym. Feministka, zanim zostanie opisana jako postawa czy przynależność, to najpierw słowo. Należy do katalogu terminów, którymi polscy orędownicy naszości opisują inność. W tym samym katalogu znajdziemy takie słowa i terminy jak: gej, czarny, Europejczyk,  równouprawnienie, ocieplenie klimatyczne, liberalny, wolność wyboru, prawa kobiet, laickość, socjalizm, lewica, eutanazja, aborcja, emancypacja, poprawność polityczna.

Najbardziej ortodoksyjni wyznawcy naszości dodadzą do tego katalogu prawa człowieka, bo też obce i lewackie. Ci, którzy -  w poszukiwaniu sojuszników - gotowi są polską naszość uczynić elementem naszości wschodnioeuropejskiej lub słowiańskiej do katalogu pojęć opisujących inność włączą Zachód. Ci, którzy swą naszość praktykują w duchu przekory, w autoprezentacji mogą skorzystać z katalogu pojęć wroga i sami nazywać się ciemnogrodem. Ci z mesjanistyczno-partyzanckim zacięciem będą sami siebie określać mianem "niepokornych". Niepokorność wyraża się między innymi przez głośną i odważną krytykę idei narzuconych, takich jak feminizm.

Słowo "feministka" użyte jako inwektywa funkcjonuje w zestawie pojęć podstawowych każdego naszysty. Opisuje wroga a naszysta potrzebuje wroga do skonstruowania swojej tożsamości. Naszość nie może istnieć bez inności, a inność czyli obcość jest zawsze paradygmatem wrogości. Feminizm jest zachodni, jest europejski, czyli nie nasz.  Niedawno w Rzeczpospolitej znalazłem takie zdanie: "Polskie kobiety mimo wszechobecnej lewicowej propagandy nie chcą masowo przyłączać się do feministycznego ruchu".  Bo w języku naszysty przeciwienstwem słowa "feministka" jest określenie "polska kobieta".

Pojęcia, którymi naszysta opisuje odrzucany przez siebie świat nie utracą negatywnego znaczenia w powszechnie używanym języku dopóty, dopóki naszyzm nie przestanie mieć dominującego wpływu na postrzeganie i opis rzeczywistości przez Polaków, przez polskie media i polskich polityków. Europejskość, rozumiana jako zestaw wartości i zasad, jest nie do pogodzenia z ideologią naszości, bo nie ma w niej miejsca na nietolerancję i wykluczenie.

NB. Na temat "ocieplenia klimatycznego" jako pojęcia z języka Obcych zob. też. post . O tym jak w ramach polsko-katolickiej tradycji polska swojskość odnajduje się w systemie wartości wschodnioeuropejskich i jak broni się przed obcością Zachodu pisałem w tekście Orientalna wspólnota Kościoła i Cerkwi.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatni tekst na blogu. Bo szkoda gadać.

Przez parę lat, ze zmienną częstotliwością, publikowałem na tym blogu swoje uwagi i przemyślenia, traktując go jak rodzaj pamiętnika. Niby ...