2013-03-10

Stéphane Hessel, przeciw niegodziwości


Nierozłącznym elementem pogrzebów wielkich ludzi są wielkie mowy na ich cześć. Są wielkie, bo pełno w nich wielkich, napuszonych słów. Są wielkie, bo długo trwają. Ich autorzy rzadko jednak sięgają wielkości człowieka, nad którego trumną przemawiają. Bo przemawiają często z urzędu, a  nie z serca. Z obowiązku celebry, a nie z potrzeby ducha i z bólu. Gdy dzieje się inaczej, warto się chwilę zatrzymać posłuchać. 

7 marca na cmentarzu Montparnasse w Paryżu pochowany został zmarły 27 lutego Stéphane Hessel. To, co powiedział na pożegnanie tego wielkiego człowieka Edgar Morin było wielkie, bo odnosiło się do prawdziwego człowieka, a nie postaci z encyklopedii, było donośne bo skromne, prawdziwe – bo z głębi serca. 

Edgar Morin przypomniał w swym wystąpieniu prawdziwy sens słowa „indignés”, tłumaczonego na polski jako „oburzeni”.  To spłycające tłumaczenie, ale oddajmy sprawiedliwość tłumaczom: nie ma w języku polskim ekwiwalentu. (Jego manifest z 2010  „Indignez-vous!” został przetłumaczony na polski jako „Czas oburzenia!”). Problem z tłumaczeniem istnieje nie tylko po polsku, dlatego w świecie zdominowanym przez język angielski używa się słowa francuskiego "indignés", gdy mowa o manifeście Hessela, lub hiszpańskiego, "indignados" by odnieść się do „ruchu oburzonych”, dla których inspiracją był manifest Hessela, i którzy dali o sobie znać po raz pierwszy po hiszpańsku. „Indigné” znaczy wzburzony niegodziwością. „Indignez-vous” to wezwanie do wyrwania się z obojętności, do przebudzenia się przeciw nieakceptowalnemu, do powstania przeciwko temu, co niegodziwe. Koncept warty przemyślenia. Nie tylko dla filologów. 

Obejrzyj wystąpienie Edgara Morin w zakładce lektury

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatni tekst na blogu. Bo szkoda gadać.

Przez parę lat, ze zmienną częstotliwością, publikowałem na tym blogu swoje uwagi i przemyślenia, traktując go jak rodzaj pamiętnika. Niby ...