2013-03-04

Polityczną patologię wysłać w kosmos, czyli do Strasburga

Parlament w Strasburgu nocą.   Czasem budzi kosmiczne skojarzenia
Słowo honoru: z reguły nie mam kłopotów z rozumieniem tekstów. Ale tekstu Dominiki Nowowieyskiej w dzisiejszej Gazecie nie rozumiem ("Rządy lewicy? Pamiętajmy" 04/03/2013). Niemal w całości poświęcony jest dezawuowaniu cudownego odnowienia lewicy, które ma się dokonać w ruchu Europa Plus. Wielowieyska w tę odnowę nie wierzy i z obywatelskiego obowiązku spieszy w sukurs wyborcom, którzy zbyt łatwo zapominają, co było by równie łatwo dać się zwieść nowym obietnicom. Kwaśniewski, Miller, Czarzasty, Kwiatkowski, Siwiec, Oleksy nie mogą wnieść do polityki nowej (w domyśle: lepszej) jakości, bo do szpiku kości przeżarci są polityką złą. Autorka przypomina znane z prasy, ale rzeczywiście zbyt szybko zapomniane, przykłady kumoterstwa, układów polityczno-biznesowych, szemranych przedsięwzięć narażających skarb państwa na straty. Sprawy, o których pisze nie zawsze były przedmiotem głośnych procesów. Ale nawet, jeżeli nie zawsze udało się dowieść naruszenia prawa, to zawsze dochodziło o naruszenia zasad etyki i zwykłej przyzwoitości. Czego by nie powiedzieć: dżentelmenami polityki bohaterowie artykułu nie są.

Może i dobrze, że te przypadki zostały przypomniane. Tak jak Dominika Wielowieyska, nie wierzę, by przywołane w artykule osoby mogły wnieść do polskiej polityki "nową jakość", rozumianą jako przyzwoitość, etyka, odpowiedzialność. Ale też nie przypominam sobie, aby akurat te osoby takie obietnice składały. Autorka nie podważa wiec wiarygodności ich politycznego programu. Czyżby więc przestrzegała ich potencjalnych wyborców przed ewentualnym domniemaniem, że Kwaśniewski, Miller, Czarzasty, Kwiatkowski, Siwiec, Oleksy przyniosą odnowę i oczyszczenie polskiej polityce w ogóle i lewicy w szczególności? Karkołomna konstrukcja. A może chodzi o sugestię, że negatywny bilans etyczny Siwca i Kwaśniewskiego obniża wiarygodność całego ruchu Europa Plus, również tych jego działaczy i zwolenników, których nazwiska w artykule nie padają? Pewnie obniża.

Najbardziej niepojęta jest jednak konkluzja Dominiki Wielowieyskiej. Po długim wywodzie oskarżającym, autorka nagle stwierdza, że Kwaśniewski to polityk pierwszoligowy, rozpoznawalny w świecie, wielki kapitał Polski. Miller, Siwiec, Oleksy to ważne postaci z wiedzą o sprawach międzynarodowych. W Parlamencie Europejskim na pewno będą skutecznie bronić interesów Polski – cieszy się Wielowieyska.

Przeczytałem trzy razy. Sprawdziłem, czy się kartki nie skleiły. Może czytałem kawałki dwóch różnych artykułów, dwóch różnych autorów? Nic się nie skleiło. Wielowieyska mówi mi, jako wyborcy, że na mój szacunek i zaufanie ci politycy wprawdzie nie zasługują, ale tam, na odległej unijnej plancie, mogą się Polsce przydać. I żałuje, że nie wszystkich na europejską banicję da się wysłać, by oczyścić domowe pielesze, bo Czarzasty nie lubi latać samolotem. Pociesza jednak, że z jednym Czarzastym jakoś wytrzymamy.

Pomysł by wprowadzać nową jakość do polskiej polityki poprzez wyeksportowanie "patologii z czasów rządu SLD" do Strasburga, jest tak nowatorski, że umysł omdlewa od tego powiewu świeżości. Przekonanie, że polityk o wątpliwej reputacji w kraju może być jego świetnym ambasadorem poza krajem oznacza, że dla Wielowieyskiej Strasburg, Bruksela i wszystkie te unijne obozowiska dzielą od Polski, naszej Polski, lata świetlne. Kosmos. Tam mają tych polityków za porządnych, pierwszoligowych, rozpoznają ich to niech ich sobie wezmą. Ten tekst świetnie oddaje stosunek autorki, wcale nieodosobniony w Polsce,  do etycznej, przyzwoitej polityki. Przypomina mi się fragment z Moralności Pani Dulskiej. Byle pogotowie pod dom nie podjeżdżało. Osoba żyjąca z własnych funduszów (tu: prostytutka) nie wadzi pod warunkiem, że automobile i dorożki na gumach stają kilka kamienic dalej.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatni tekst na blogu. Bo szkoda gadać.

Przez parę lat, ze zmienną częstotliwością, publikowałem na tym blogu swoje uwagi i przemyślenia, traktując go jak rodzaj pamiętnika. Niby ...