Eurodeputowani domagają się sankcji wobec Węgier, styczeń 2012 |
Jak popsuć demokrację
Na Węgrzech
chodzi o zagrożenia wywołane lub usankcjonowane zmianą Konstytucji i powodzią nowych ustaw i rozporządzeń przewracających do góry nogami porządek
prawny tego państwa oraz o rolę premiera Orbána. Francja, za czasów Sarkozy'ego, miała problem ze swym
stosunkiem wobec Romów z Rumunii i Bułgarii i wcale nie jest pewne, czy został on rozwiązany. Włochy, za rządów Berlusconiego, regularnie oskarżane były o
nieprzestrzeganie zasad demokratycznego państwa prawa w wielu dziedzinach,
miedzy innymi sądownictwa
i wolności mediów, jak obecnie Węgry. Rumunia została ostatnio przywołana do
porządku z powodu konfliktu u szczytów władzy, między premierem Pontą a prezydentem
Basescu. Wszystko w atmosferze trudnej do wykorzenienia korupcji. Powszechna
korupcja, zarówno w sferze gospodarki jak i życia politycznego, jest też
problemem Bułgarii. We wszystkich tych krajach sytuacja jest odmienna, a czynniki postrzegane
jako zagrożenie demokracji bardzo zróżnicowane. Ale to
właśnie obawy o stan demokracji stanowią wspólny mianownik wszystkich tych
przypadków.
Jak napisać instrukcję ratowania demokracji
Dotyczy to również Austrii. I to nie po raz pierwszy. Poprzednio
chodziło jednak o coś innego. Do koalicyjnego rządu weszła w 2000 roku skrajnie
prawicowa ÖVP-FPÖ łamiąc niepisaną zasadę obowiązującą w Unii (wcześniej EWG),
że skrajnej prawicy do rządu się nie zaprasza (zasada ta, co ciekawe, nie
obejmowała skrajnej lewicy – to wynik hierarchii zagrożeń przyjętej po II
wojnie światowej). Gdy wcześniej, w 1984 roku, Silvio Berlusconi wpuścił do
rządu Alleanza Nazionale Europa zamarła. Ale w przypadku Austrii nie było już
efektu zaskoczenia i Europa postanowiła się postawić. Brak jednak było
traktatowych kompetencji, które pozwoliłyby podjąć skuteczne działania
podważające, było nie było, demokratyczne decyzje podejmowane w suwerennym
państwie. Skończyło się na chwilowym ostracyzmie, pustych gestach, zostało
poczucie bezsilności.
Dlatego od czasu traktatu Nicejskiego (ulubionego traktatu PiS), Unia wyposażyła się w odpowiednie przepisy (artykuł 7. Traktatu o UE). Daje on państwom członkowskim możliwość nacisku na kraj, który dopuszcza się pogwałcenia zasad demokracji i europejskiego systemu wartości (opisanego w artykule 2. Traktatu o UE). Ale jego zastosowanie jest tak skomplikowane, że procedura przewidziana w traktacie nigdy nie została nawet rozpoczęta. Choć propozycje takie pojawiały się kilkakrotnie, na przykład wobec Polski, za czasów rządu koalicji PiS, LPR i Samoobrony a ostatnio wobec Węgier pod rządami Viktora Orbána i wobec Rumunii.
Dlatego od czasu traktatu Nicejskiego (ulubionego traktatu PiS), Unia wyposażyła się w odpowiednie przepisy (artykuł 7. Traktatu o UE). Daje on państwom członkowskim możliwość nacisku na kraj, który dopuszcza się pogwałcenia zasad demokracji i europejskiego systemu wartości (opisanego w artykule 2. Traktatu o UE). Ale jego zastosowanie jest tak skomplikowane, że procedura przewidziana w traktacie nigdy nie została nawet rozpoczęta. Choć propozycje takie pojawiały się kilkakrotnie, na przykład wobec Polski, za czasów rządu koalicji PiS, LPR i Samoobrony a ostatnio wobec Węgier pod rządami Viktora Orbána i wobec Rumunii.
Jak naprawić
demokrację w praktyce
Problem dostrzegł w swoim orędziu o staniu UE
Barroso: "Potrzebujemy lepiej rozwiniętego wachlarza instrumentów – nie
wystarczy już wybór między miękką władzą politycznej perswazji a radykalnym
rozwiązaniem z art. 7 Traktatu." Pięknie. Od tego, czy potrzebie tej uda
się sprostać przy pisaniu nowego traktatu, zależeć będzie poniekąd prawdziwość
innego stwierdzenia tego samego autora: "W demokracji nie ma problemów
politycznych, dla których nie dałoby się znaleźć politycznego rozwiązania."
Na razie na tytułowe pytanie nie ma odpowiedzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz